Partia hazardzistów
"Anastazja P. [Marzena Domaros, która opisała swoje erotyczne przygody z politykami] miała za zadanie zdyskredytować twórców ustawy [hazardowej], gdyby coś poszło nie po myśli właścicieli automatów" - napisaliśmy trzy lata temu w artykule "Jednoręki bandyta". Sejm przyjął wtedy ustawę, na mocy której automaty do gry podzielono na losowe i zręcznościowe. Na automatach zręcznościowych można było zarabiać bez koncesji, bez dodatkowych opłat i uiszczając symboliczne podatki. Przypomnieliśmy, że na posiedzeniu sejmowej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych posłanka Wiesława Ziółkowska z Unii Pracy zarzuciła Wiesławowi Kaczmarkowi z SLD, że podpisany przez niego wniosek niczym się nie różni od zgłoszonego wcześniej przez jedną ze spółek prowadzących kasyno.
W artykule "Hazard polityczny" pisaliśmy, jak w 1998 r. 69 posłów SLD i PSL próbowało zablokować projekt nowelizacji, wedle którego wszystkie automaty do gier byłyby objęte koncesją i jednakowo opodatkowane. Przed głosowaniem nad projektem Leszek Balcerowicz oskarżył posłów SLD o zgłaszanie poprawek wypaczających antykorupcyjny sens ustawy. Zauważyliśmy, że "od początku lat 90. tylko jedno ugrupowanie w Sejmie nie zmieniało poglądów - partia hazardu. Należeli do niej posłowie tak różnych ugrupowań, jak PSL, SLD, Unia Pracy, AWS czy ZChN".
Wojciech Sumliński
Pełny tekst ukaże się w najnowszym, 1097 numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku 1 grudnia.
W numerze także: Pies, który tropi (Franc Mauer kontra porucznik Borewicz)
oraz Gwiazdoholicy (Co trzeci z nas wpada w obsesję patologicznego uwielbienia dla sławnych i bogatych.)