Wykonawca piosenki śpiewa „Popo-popo-Polen” . Można to zrozumieć jako po prostu powtórzenie, jednak niemieckie słowo „Popo” oznacza „pupa” . I chyba tak to należy rozumieć, gdyż w trakcie wypowiadania tych słów, w filmiku przewijają się zdjęcia pośladków kamiennych rzeźb.
„Nowy polski rząd ogłosił, że solidarność europejska ma swoje granice” (...), „Czy znasz ten kraj, gdzie protestują, bo rządzi Flip i Flap, to Polska, Pupo-Pupo-Polska” (...), „Tutaj wcześniej stały flagi europejskie, ale zniknęły, bo palą się lepiej niż węgiel” - śpiewa wykonawca.
„Prawica przejmuje wszystko, co skrytykuje. Rządzi on jeden. Siepacze przynoszą szczęście w Polsce, w Pupo-Pupo-Pupolsce. Mały gnom dostaje, co zechce” - brzmi kolejny fragment odnoszący się zapewne do Jarosława Kaczyńskiego, który pojawia się w tym momencie filmiku.
„Tej populistycznej partii PiS podoba się, gdy prasa zamyka gębę. Być chrześcijaninem, ale nie chcieć pomagać...". "Uchodźców przyjmować? Najpierw muszą się zmienić!” - słowa te w kolejnej części „wypowiada” prezes Prawa i Sprawiedliwości pokazany jako Yoda z „Gwiezdnych wojen” .
W piosence znalazło się także miejsce na komentarz do okładki „Wprost” . „A jeśli ktoś coś ma przeciw naszej polskiej armacie, z tego szybko zrobimy nazistę!” - śpiewa wykonawca w trakcie kiedy na ekranie pojawia się okładka tygodnika. daserste.de
Pod filmikiem, zamieszczonym na swojej stronie internetowej redakcja napisała: „Partnerska relacja między Polską a resztą Unii się ochłodziła. Samodzielnie rządząca partia nie przyjmuje krytyki z Niemiec. Może w piosence jakoś ją przełknie”.
"Interesy Niemców w Polsce zagrożone"
Wiceminister Kownacki uważa, że filmy tego typu nie są przypadkowe. - Niemcy realizują tego rodzaju filmy, ponieważ ich interesy są w Polsce zagrożone. Przez ostatnie kilkanaście lat tak naprawdę realizowano interesy niemieckie. Ja to widzę na przykładzie swojego resortu, ale także wielu innych miejsc. Banki, hipermarkety. Oni wiedzą, że dzisiaj podatki mogą być płacone w Polsce, nie w Niemczech i dlatego w tak paniczny sposób reagują - tłumaczył Kownacki.
Stefan Niesiołowski nie dostrzega natomiast w niemieckim programie nic niewłaściwego. Stwierdził, iż nie podoba mu się jedynie porównanie Jarosława Kaczyńskiego do „małego gnoma” . - Gnomem nazywał Janusz Szpotański Władysława Gomułkę. Także prawa autorskie dla tego słowa są zastrzeżone dla Szpotańskiego. Myślę, że porównywanie Kaczyńskiego do Gomułki jest lekką zniewagą i zniesławianiem Władysława Gomułki, który sobie nie zasłużył na takie porównania. To nie był polityk suwerenny, ale potrafił się postawić Stalinowi. Kaczyński się nikomu nie postawił - powiedział Superstacji Niesiołowski.
Superstacja, wprost.pl