Według ustaleń policji, gwałciciel działał na terenie Łodzi co najmniej od 2000 roku. Do gwałtów dochodziło w odludnych miejscach, przede wszystkim na terenie osiedla Retkinia. Na razie policja nie ujawnia więcej informacji na temat sposobu działania sprawcy.
Zdaniem szefa łódzkiej policji, sprawa była bardzo trudna, skomplikowana i "nigdy mogła nie wyjść" na jaw. Policjanci nie dysponowali rysopisem sprawcy, ponieważ działał w sposób, który nie pozwalał na jego sporządzenie.
Policja zainteresowała się funkcjonariuszem kilka dni temu. "Zatrzymano go dzięki żmudnym działaniom operacyjnym policji i badaniom kryminalistycznym, w tym badaniom DNA" - wyjaśnił Feja. Przyznał, że materiał do badania DNA został zebrany w sposób operacyjny, a nie procesowy.
Policjanci zebrali materiał dowodowy dotyczący kilku przypadków zgwałceń młodych kobiet. Nie wykluczają, że policjant dopuścił się większej liczby gwałtów.
"Musimy przeanalizować wszystkie niewyjaśnione zgwałcenia, jakie miały w ostatnich latach miejsce w Łodzi, a także w regionie, a nawet ościennych województwach. Po analizie tamtych zdarzeń z tym materiałem, który do tej pory zgromadziliśmy, będziemy mogli stwierdzić, czy są jakieś powiązania z tymi przypadkami" - dodał nadkomisarz Tomasz Klimczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Podejrzewany o dokonanie gwałtów policjant został zatrzymany na ulicy; był po służbie. Nie stawiał oporu. Komendant Miejski Policji wszczął czynności zmierzające do wydalenia go ze służby. Przyznał, że choć w policji pracuje już od ponad 20 lat, to nie słyszał o takim przypadku wśród łódzkich policjantów.
em, pap