Zbigniew Maj po dymisji ze stanowiska komendanta głównego policji mówił: "Dotknąłem układów funkcjonujących w policji i zostałem zaatakowany". - Rzeczywiście, takie słowa padły. Ja uważam tak, że jeżeli rzeczywiście tak było, to okazałoby się, że mamy do czynienia ze sporem w policji, a więc wewnątrz policji. Moim zadaniem jest przecinanie takich sporów. Policja ma się zajmować obroną bezpieczeństwa obywateli a nie własnymi sprawami, samymi sobą - mówił Mariusz Błaszczak.
Szef MSWiA nie potrafił jednak ocenić, czy Biuro Spraw Wewnętrznych szykowało prowokację przeciwko komendantowi głównemu policji. - Nadzór jest dosyć ułomny. Biuro Spraw Wewnętrznych podlega komendantowi głównemu policji i w związku z tym tu mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy policja sama sobą się zajmowała - ocenił.
Błaszczak dodał, że "skoro służby państwowe zarekomendowały kandydaturę, i potem okazało się, że są jakieś sprawy nie do końca wyjaśnione, to znaczy, że jakość tych służb przez ostatnie 8 lat niestety nie była dobra".
Dymisja komendanta
Przypomnijmy, Zbigniew Maj podał się do dymisji. – To moja suwerenna decyzja – oświadczył w rozmowie z TVN24.pl Maj. – Ma ona związek z pomawianiem mnie o rzekome przestępstwa, których nie popełniłem – dodał.
RMF24.pl