Niemcy przedstawiają Rzeplińskiego jako "symbol oporu, który nie myśli o poddawaniu się". On sam w rozmowie z dziennikiem twierdzi, że Trybunał "jest sparaliżowany niemal od pół roku", a sędziowie czekają, by móc wreszcie normalnie wykonywać swoje obowiązki.
"Sueddeutsche Zeitung" przypomina historię sporu wokół TK, datując jej początek na moment przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Pomijane są więc działania poprzedniego rządu, zmierzające do obsadzenia jak największej ilości sędziów przed końcem kadencji. Dziennik przypomina wyrok TK z 9 marca i przytacza opinię Komisji Weneckiej, która, w jego ocenie, "ponagliła rząd do zmiany kursu". Autor publikacji zauważa, że rząd nie opublikował w wyznaczonym terminie wyroku TK, wiec spór nadal nie jest rozwiązany.
Znajomość od 40 lat
Główny bohater artykułu, sędzia Rzepliński, mówi nie tylko o obecnej sytuacji i jego sporze z rządem, ale również cofa się w przeszłość. Okazuje się, że on i Jarosław Kaczyński znają się od lat 60. – W 1968 roku razem służyliśmy w pułku czołgów, który w gotowości bojowej oczekiwał decyzji o wysłaniu do Czechosłowacji – powiedział Rzepliński dziennikowi "Sueddeutsche Zeitung".
Dalsze losy szefa PiS i prezesa TK również biegły podobnie. Obaj trafili na studia prawnicze w Warszawie. – Byliśmy na ty, ale nigdy się nie zbliżyliśmy. Nie było miedzy nami prawdziwej chemii – wspomina tamte czasy Rzepliński w rozmowie z niemieckim dziennikiem. Kolegą z roku obecnego przewodniczącego TK był także Lech Kaczyński. Właśnie on, jako prezydent, mianował Rzeplińskiego na stanowisko prezesa.
O obecnych czasach przewodniczący TK mówi w ten sposób: "W zeszłym roku byłem pewien: Jeżeli Kaczyński powróci do władzy, jego pierwsze działania będą wymierzone w Trybunał Konstytucyjny".
sueddeutsche.de