Przebywający w USA Lech Wałęsa jest już w Warszawie. Tym samym możemy być prawie pewni, że w końcu będzie mógł na własne oczy przekonać się, co znajduje się w aktach IPN dotyczących jego osoby. Były prezydent wskaże także, które z dokumentów jego zdaniem zostały sfałszowane. Takie twierdzenia wygłaszał wielokrotnie za pośrednictwem mediów społecznościowych oraz swojego bloga. Śledztwo w tej sprawie wszczął oddział IPN w Białym Stoku.
– Jakie emocje pojawią się na twarzy Lecha Wałęsy, tego nie zobaczymy. Prezydent zostanie zaproszony do specjalnego pokoju, a dziennikarze nie wejdą do budynku IPN-u – poinformował Mariusz Gierszewski, reporter Radia ZET.
Szafa Kiszczaka, czyli początek
W ostatnich miesiącach prokuratorzy Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przeprowadzili przynajmniej kilku przeszukań, które zakończyły się ujawnieniem przechowywania przez byłych komunistycznych genseków dokumentów z czasów PRL w domach i mieszkaniach. Pierwsze tego typu zdarzenie miało miejsce 16 lutego, gdy do domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku wkroczył prokurator w towarzystwie pracowników Instytutu Pamięci Narodowej. Zabezpieczono dokumenty dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, które to dokumenty Maria Kiszczak chciała sprzedać Instytutowi. Według relacji rzecznik prasowej IPN, wdowa po Czesławie Kiszczaku 16 lutego spotkała się m.in. z prezesem Instytutu i żądała 90 tys. złotych w zamian za przyniesione akta. Jako dowód na wagę posiadanych dokumentów przedstawiła "odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. »Bolek« z odbytego spotkania w dniu 16.XI.1974 roku”. Dwie partie zabezpieczonych dokumentów zostały już udostępnione przez IPN.
IPN wydał w czwartek 25 lutego komunikat w sprawie ekspertyz dokumentów dotyczących tajnego współpracownika pseudonim „Bolek”. Poinformowano, że w związku z sugestiami Wałęsy, jakoby dokumenty były fałszowane, zostało wszczęte śledztwo.
Wprost.pl, Radio ZET