Niepublikowane nagranie z kokpitu Tu-154M

Niepublikowane nagranie z kokpitu Tu-154M

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot Ciecierski Pawel/NEWSPIX.PL) Źródło: Newspix.pl
Radio RMF FM opublikowało w 2015 roku stenogramy rozmów z prezydenckiego tupolewa. Stenogram rozmów z kokpitu zawierał ostatnich około 40 minut lotu. Naczelna Prokuratura Wojskowa mówiła wtedy, że nagranie zawiera szereg nieścisłości. Teraz pojawiła się jego nowa wersja oczyszczona cyfrowo.

Materiał podzielony został na trzy ścieżki pochodzące z mikrofonu dowódcy, drugiego pilota i mikrofonów umieszczonych w kokpicie.

Z materiału wynika, że piloci byli kilkukrotnie informowani o trudnych warunkach panujących na lotnisku w Smoleńsku. Po raz pierwszy mówił o nich kontroler z Mińska. Przekazał, że z powodu mgły widoczność na lotnisku wynosi 400 metrów. – O ku...! – komentuje sprawę nawigator. – Nasze meteo jest naprawdę zaje...e – mówi dowódca.

Następna zgłasza się wieża w Smoleńsku. Kontroler pyta o to, ile paliwa zostało w zbiornikach i jakie są zapasowe lotniska. Dowódca odpowiada, że wyznaczone lotniska to Witebsk i Mińsk.

Drugi pilot rozmawia także w czasie lotu z załogą Jaka-40. To maszyna, którą podróżowali dziennikarze. – No witamy ciebie serdecznie. Wiesz co? Ogólnie rzecz biorąc, to pi…a tutaj jest. Widać jakieś czterysta metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej pięćdziesięciu metrów grubo – przekazuje pilot Jaka-40. Wtedy drugi pilot Tu-154AM pyta, czy Jak-40 już wylądował w Smoleńsku. – Nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować jak najbardziej. Dwa APM-y są, yy, bramkę zrobili. Tak że możecie spróbować, ale jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś – odpowiada dowódca Jaka. Całości rozmowy między pilotami nie słyszał dowódca Tu-154AM.

Piloci rozmawiają po tych informacjach między sobą o tym, że maszyna nie da rady wylądować w Smoleńsku. Podają tę informację dyrektorowi protokołu dyplomatycznego. Mówią, że podejmą próbę lądowania, ale "prawdopodobnie nic z tego nie będzie". W odpowiedzi słyszą: "będziemy próbować do skutku". 

Kilka minut przed katastrofą do pilotów ponownie zgłasza się dowódca Jaka-40. Mówi, że widoczność spadła do 200 metrów. Załoga decyduje się jednak na kontynuowanie lądowania. Padają słowa nawigatora. – 400 metrów – mówi. – Ktoś za to beknie – mówi dowódca.

Maszyna kontynuuje zniżanie. – Dochodź wolniej – mówi pilot. – Ku... mać – krzyczy dowódca. To ostatnie słowa zarejestrowane przez czarne skrzynki. 

Więcej na ten temat w materiale serwisu TVN24.

Katastrofa smoleńska

W katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku zginęło 96 najważniejszych osób w państwie, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych wraz z szefem Sztabu Generalnego gen. Franciszkiem Gągorem. Na pokładzie znajdowała się także liczna reprezentacja Sejmu i Senatu oraz urzędnicy Kancelarii Prezydenta.

TVN24, wprost.pl