Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że jego apel z 10 kwietnia wynikał z potrzeby serca. – Kwestia tragedii smoleńskiej dzieli i jest problemem nie tylko w polityce, ale także w domach Polaków. Znajomi spierają się, dochodziło do spięć rodzinnych i waśni – wyjaśniał prezydent.
– Wybaczmy sobie wszystkie ostre słowa. Puśćmy je w niepamięć. Nawet jeżeli jest wiele wątpliwości narosłych wokół wyjaśniania tej katastrofy, to niech zajmą się tym eksperci. Wyciszmy spór polityczny w tej kwestii. On nie służy wyjaśnianiu sprawy – przekonywał.
Proszony o odniesienie się do słów Jarosława Kaczyńskiego z 10 kwietnia o konieczności rozliczenia winnych, prezydent powiedział, że chciałby, "aby ci, którzy czują się winni, uderzyli się w pierś, gdyż to ułatwiłoby proces wybaczenia".
– Jeżeli są jacyś winni, to absolutnie powinni zostać ukarani. Ale to już jest kwestia państwowa, a nie sprawa serca. Należy wybaczyć, żeby tam gdzie zagnieździła się ta nienawiść, została ona z serca wyrzucona. Dlatego, że nic nie zbudujemy na nienawiści. Po prostu w to nie wierzę. Dlatego chciałbym, abyśmy spróbowali ją od siebie odepchnąć – podkreślał. – To nie zmienia jednak kwestii oczekiwania, że ci, którzy zawinili, do tego się przyznają i powiedzą przepraszam, a także, jeżeli będzie to zasadne, odpowiedzą również na drodze karnej. To normalne w praworządnym państwie – dodał.
TVP Info