Sobotka jednak nie zamierza tego zrobić. "W całej sprawie tzw. afery starachowickiej zachowałem się już wystarczająco godnie, podając do dymisji i składając swój immunitet. Teraz czekam na werdykt organów prokuratorskich i sądowych. Członkostwo w partii to moja indywidualna sprawa i tak łatwo tego nie oddam" - odgraża się Sobotka.
Jego zdaniem, zasady weryfikacji zostały określone na początku, a on został już dwukrotnie pozytywnie zweryfikowany - na poziomie gminy i powiatu. Dodał, że liczy się z tym, że zarząd skieruje do Sądu Koleżeńskiego i do Rzecznika Dyscypliny wnioski o wykluczenie go z partii.
W drugiej połowie października tego roku prokuratura w Kielcach postawiła byłemu wiceszefowi MSWiA zarzuty ujawnienia tajemnicy państwowej, godzenia się na utrudnianie postępowania przygotowawczego w śledztwie w tzw. sprawie starachowickiej, jak też godzenia się na narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo życia i zdrowia policjantów biorących udział w akcji specjalnej w Starachowicach, wymierzonej przeciwko grupie przestępczej, z którą mieli być powiązani SLD-owscy radni ze Starachowic.
Sobotka miał ujawnić ściśle tajną informację o planowanej akcji szefowi kieleckiego SLD Henrykowi Długoszowi, ten zaś posłowi SLD Andrzejowi Jagielle, który telefonicznie ostrzegł starachowickich samorządowców.
em, pap