Sergiusz P. będzie musiał zapłacić dwa tysiące złotych grzywny, tysiąc złotych nawiązki na cel społeczny i przez rok nie będzie mógł prowadzić samochodu.
W lipcu ubiegłego roku senator Sergiusz P. doprowadził do kolizji drogowej w okolicach Wyszomierza, na trasie Warszawa-Białystok. Uczestniczyły w niej cztery auta, w tym samochód polityka, ale nikt nie doznał obrażeń. Przeprowadzone przez policję badanie alkomatem wykazało u senatora 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Uzasadniając wyrok sędzia Mikołaj Borkułak podkreślił, że ustalenia faktyczne sprawy nie budziły wątpliwości, w tym wiarygodność badania alkomatem, które przeprowadzili policjanci wezwani na miejsce kolizji.
Sąd przypomniał, że w postępowaniu przygotowawczym senator SLD dwukrotnie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył szczegółowe wyjaśnienia. Przed sądem zaczął jednak kwestionować wyniki badania. Tłumaczył się, że pił alkohol, ale poprzedniego dnia, więc wynik 1,2 promila jest niewiarygodny. Jego obrońca chciał nawet badania dokumentacji urządzenia, ale sąd ten wniosek odrzucił.
Za okoliczności łagodzące, które wpłynęły na wysokość kary, sąd uznał przede wszystkim jego zachowanie po wypadku. Wspominali o tym m.in. trzej kierowcy samochodów, które ucierpiały w kolizji. Zgodnie zeznali, że Sergiusz P. ich przeprosił, mówił że jest mu przykro, jako winnych nie wskazywał innych osób, bez problemów udostępnił dokumenty, by mogli dochodzić odszkodowań z jego polisy ubezpieczeniowej.
Sędzia podkreślił też, że senator nie utrudniał postępowania. Jak mówił, przywołując zeznanie jednego z policjantów, Sergiusz P. zachowywał się po wypadku "godnie, nietypowo jak na polityka". "Gdyby oskarżony się nie zgodził na badanie i zasłaniał się immunitetem senatorskim, z pewnością dziś nie siedziałby na ławie oskarżonych" - mówił sędzia Borkułak.
oj, pap