"Pani Zofia w lipcu 2001 r. trafiła na oddział ginekologiczny szpitala na drobny zabieg usunięcia torbieli na jajniku. Następnego dnia powinna być już w domu. Tymczasem w wyniku powikłań medycznych jej pobyt w szpitalu trwał ponad 250 dni" - powiedział dziennikarzom jej pełnomocnik Jan Czerniejewski.
Wojciech H. dodał, że jego małżonka podczas pobytu w szpitalu kilkakrotnie była bliska śmierci, ale dzięki pomocy chirurgów i anestezjologów udało się ją uratować.
Mężczyzna podkreślił, że przed pójściem na zabieg żona była "pełna życia". Oboje prowadzili działalność gospodarczą. "Teraz jest kaleką do końca życia. Nie jest w stanie samodzielnie egzystować. Żona ma zdeformowany układ pokarmowy, zniszczone nerki, uszkodzoną miednicę, stawy kolanowe i biodrowe" - wyjaśnił.
"Szpital nic nie zawinił w tej sprawie, zarzuty nie są zasadne, mamy odpowiednią dokumentację lekarską i świadków, będziemy to udowadniać w sądzie" - powiedziała dziennikarzom jego pełnomocnik Barbara Gałka.
Zdaniem szefa gdańskiego oddziału Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere" Wojciecha Nalepy, roszczenie Zofii H. jest najwyższym żądanym zadośćuczynieniem za błąd lekarski w historii polskiego sądownictwa.
"To słuszna suma i mam nadzieję, że dojdzie do precedensu. Praktyką są decyzje sądów o zapłatach skrzywdzonym pacjentom kwot w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych, które są śmieszne, gdyż nie pokrywają nawet kosztów leczenia" - uważa Nalepa. Dodał, że jego stowarzyszenie zna dwa przypadki kobiet, które - podobnie jak Zofia H. - padły ofiarą tego samego ginekologa z gdańskiego szpitala na Zaspie.
Jak wyjaśnił Czerniejewski, do żądania trzech milionów złotych zadośćuczynienia upoważnia Zofię H. "ogrom cierpień i skutki błędów lekarskich".
oj, pap