Według Władysława J., prokuratura, formułując oskarżenie, działała "pochopnie i wykazała brak wiedzy merytorycznej"; zarzucił też prokuraturze manipulację jego śledztwem. "Chciałem złożyć w prokuraturze obszerne wyjaśnienia w czasie konfrontacji, ale usłyszałem, że to nie czas i nie miejsce. Prokuratura nie chciała przyjąć tych wyjaśnień, więc straciłem do niej zaufanie" - mówił przed sądem oskarżony.
Twierdzi on, że na prokuraturę i jej ówczesnego szefa Zygmunta Kapustę w związku ze śledztwem w sprawie afery PZU wywierano "nieformalne naciski". Oskarżony nie sprecyzował, kto naciskał.
"Miało to wywołać aferę medialną wokół osoby o znanym nazwisku, na odpowiedzialnej funkcji w polskiej gospodarce" - powiedział Władysław J., nie ujawniając o kogo chodzi. O "nieformalnych naciskach" miał mu powiedzieć nieżyjący już Lesław Paga, były szef Komisji Papierów Wartościowych, a później prezes firmy Deloitte&Touche.
Władysław J. jest oskarżony o akceptowanie zakupu nieruchomości po zawyżonych cenach i spowodowanie prawie 11 mln zł strat w spółce.
Oprócz niego oskarżonych w sprawie jest dziewięcioro byłych członków zarządu PZU i pośredników handlu nieruchomościami. Trzech podsądnych (w tym J.) przebywa w areszcie, wobec jednego zastosowano poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju. Pozostali odpowiadają z wolnej stopy, bez żadnych ograniczeń.
Sąd przypomniał dziennikarzom obecnym na procesie o zakazie podawania nazwisk oskarżonych. Władysław J. jako jedyny zgodził się na ujawnianie swego wizerunku w mediach.
48-letni Władysław J., z zawodu lekarz, przebywa w areszcie od 26 maja 2002 roku. W poniedziałek sąd rozpatrywał wniosek obrony o zwolnienie J. z aresztu z uwagi na stan zdrowia (lekarze stwierdzili u niego objawy nie wykluczające stwardnienia rozsianego). Sąd wniosku nie uwzględnił i uznał go za przedwczesny, bo oskarżony nie złożył jeszcze wyjaśnień. Adwokat zapowiada, że powtórzy swój wniosek, gdy jego klient zakończy wyjaśnienia. Ich składanie potrwa prawdopodobnie kilka dni procesowych.
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zarzuca Władysławowi J., że od sierpnia 1998 r. do końca kwietnia 1999 r. jako prezes i członek zarządu PZU działał na szkodę spółki, głównie przez "niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku należytej dbałości o jej mienie". Miało to polegać na zaniechaniu obowiązku weryfikacji przedkładanej dokumentacji dotyczącej kupowanych dla PZU nieruchomości w Białymstoku, Łodzi, Morach, Nowym Sączu, Opolu, Szczecinie, Warszawie, Włocławku i Wrocławiu po zawyżonych cenach, w wyniku czego spółka straciła ponad 10 mln zł (10 834 882 zł).
Grozi mu do 10 lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie prokuratura przesłała do sądu w czerwcu 2003 roku. Obszerne akta śledztwa zapowiadają długi proces.
em, pap