"Forma protestu nie uległa zmianie, czyli nadal w zakładzie jest spokojnie i nie ma żadnych niebezpiecznych wystąpień skazanych" - powiedział rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Wołowie, Robert Kuczera. Wyjaśnił, że liczba protestujących jest dość ruchoma, bo niektórzy z protestujących zaczęli jeść, a inni przyłączyli się do protestu. Dodał, że śniadania nie zjadło 532 skazanych, ale - jego zdaniem - protest nie oznacza, że więźniowie nic nie jedzą. Skazani mogą bowiem mieć w celach żywność przysłaną przez najbliższych lub mogą kupić posiłek w kantynie - powiedział.
W związku z protestem wzmocniono system ochrony zakładu. Podjęto też decyzję o ograniczeniu niektórych uprawnień skazanych, m.in. wstrzymano spacery, widzenia oraz prowadzenie zajęć o charakterze zbiorowym. "To nie jest żadna kara, a jedynie środki mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa jednostki" - wyjaśnił Kuczera.
Zdaniem rzeczniczki prasowej Centralnego Zarządu Służb Więziennych Luizy Sałapy, sytuacja w Wołowie jest faktycznie trudna, ale nie wyjątkowa. "W wielu zakładach karnych w Polsce cele są przeludnione i panują trudne warunki" - powiedziała. Dodała, że dyrektorzy takich placówek są w bardzo trudnej sytuacji, gdyż nie mogą na drzwiach zakładu wywiesić karteczki: "Przepraszamy. Brak wolnych miejsc".
"Skazani są na bieżąco informowani, że postulat poprawienia sytuacji w zakresie przeludnienia jednostki nie może być przedmiotem negocjacji, gdyż jego załatwienie nie leży w gestii administracji jednostki i jest technicznie niewykonalne " - powiedział Kuczera.
em, pap