"Pani B. odrzuciła nasze zarzuty i wyjaśniła, że na listy wpisywała tylko dane osób, z którymi miała kontakt podczas spotkań przedwyborczych, i nie widziała, że listy mogą być fałszowane" - powiedział prokurator Lech Forecki, prowadzący sprawę.
Nie wyjaśniła dlaczego wówczas nie złożyły one podpisów.
"Postanowiliśmy, że dla dobra sprawy powinna jednak złożyć wyjaśnienia, aby w aktach skierowanych do sądu nie było tylko wersji jednej ze stron" - powiedział obrońca posłanki, mecenas Marek Czarnecki.
Obrońca chce doprowadzić do konfrontacji z Ryszardem P., współoskarżonym w tej sprawie, który swoimi wyjaśnieniami w śledztwie obciążył posłankę. Ryszard P. powiedział, że wpisywał nazwiska osób popierających Samoobronę na polecenie Renaty Beger.
"W materiale zebranym przez prokuraturę jedynym dowodem przeciwko mojej klientce są wyjaśnienia Ryszarda P. i dlatego musi dojść do konfrontacji, bo tylko wtedy będzie można zobaczyć, czy Ryszard P. uległ sugestii i pomówił moja klientkę. Według moich informacji jego wyjaśnienia w tej sprawie budzą wątpliwości" - dodał Czarnecki.
W styczniu tego roku postawiono Renacie Beger zarzut, że w sierpniu 2001 roku dopuściła się nadużycia przy sporządzaniu list popierających kandydatów Samoobrony w wyborach do Sejmu. Renata Beger miała - według prokuratury - wpisywać na listy poparcia dla Samoobrony dane osób i pomagać w ich wpisywaniu Ryszardowi P. Temu ostatniemu prokuratura zarzuca fałszowanie podpisów na tych listach. Ryszard P. miał fałszować podpisy w obecności i za wiedzą Beger.
Współpodejrzany Ryszard P. przyznał się do winy i wystąpił z wnioskiem o poddanie się karze. Renata Beger natomiast zrzekła się 26 listopada ubiegłego roku immunitetu poselskiego.
Za oszustwo wyborcze grozi kara do trzech lat więzienia, a za posługiwanie się nieprawdziwymi danymi - do pięciu lat.
em, pap