Trwający trzy miesiące proces odbywał się z wyłączeniem jawności ze względu na dobro i na wniosek pokrzywdzonej Marii B. Wyrok nie jest prawomocny. Wojciech F. wyszedł z budynku sądu przed ogłoszeniem treści wyroku.
Według prokuratury, oskarżony w latach 1996-1997 wszczynał w domu awantury, w trakcie których używał wobec konkubiny wulgaryzmów oraz szarpał ją i kopał po całym ciele. Jedna z awantur, do której doszło w listopadzie 1997 r., zakończyła się dla kobiety złamaniem nosa oraz ranami tłuczonymi głowy.
Byłemu małżonkowi Marii B. oskarżony groził pobiciem i pozbawieniem życia, przy czym - jak uznał sąd - "groźby te wzbudziły w pokrzywdzonym uzasadnione obawy, że zostaną spełnione".
Od popełnienia przez Wojciecha F. przypisanych mu czynów minęło siedem lat, ale dopiero teraz udało się doprowadzić do jego osądzenia. Stało się tak, ponieważ były olimpijczyk mimo oskarżenia przez prokuraturę w 1998 r. wyjechał do USA i nie stawiał się na wezwania sądu. Toczące się wówczas przeciwko niemu postępowanie zawieszono.
Kiedy w sierpniu 2003 r. słynny przed laty skoczek wrócił do Polski, sąd wydał za nim list gończy. Dopiero w grudniu ubiegłego roku Wojciech F. został zatrzymany w Zakopanem, a następnie aresztowany na dwa miesiące. Jednak już po 10 dniach wyszedł na wolność za poręczeniem majątkowym złożonym m.in. przez władze Polskiego Związku Narciarskiego.
Wojciech F. od czasu powrotu do Polski latem 2003 r. bardzo często bywał w Suwałkach, skąd pochodzi jego druga żona. Były olimpijczyk udzielał tam wywiadów dziennikarzom lokalnych mediów. Suwalska policja po zatrzymaniu Wojciecha F. przez policjantów w Zakopanem tłumaczyła się, że nie wiedziała o fakcie poszukiwania słynnego sportowca przez wymiar sprawiedliwości.
ss, pap