Prokuratura nie chce ujawniać szczegółów dotyczących zarzutów, tłumacząc, że mogą one być jeszcze modyfikowane. Dotąd prokuratura postawiła Andrzejowi S. zarzuty dotyczące przestępstw przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Ewentualne nowe zarzuty mogą dotyczyć obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej z małoletnim poniżej 15 lat oraz utrwalenia treści pornograficznej z udziałem takiej osoby, za co grozi do 10 lat więzienia.
Minister pytany, czy - zgodnie z krążącymi pogłoskami - policja wcześniej interesowała psychologiem w związku z podejrzeniem wykorzystywania przez niego dzieci, odpowiedział, że: "tego nie wie i nie chce wiedzieć".
Zdaniem Sadowskiego, zastanawiające jest jednak, dlaczego dzieci, będące pacjentami psychologa nie sygnalizowały niczego rodzicom. "Albo jego zainteresowania nie dotyczyły własnych pacjentów i wtedy trochę można odetchnąć z ulgą, bo przynajmniej te dzieci były bezpieczne albo... to jest coś nie wytłumaczalnego" - uważa minister.
Sadowski dodał też, że nie wie czy - jak donosiły media - na znalezionych zdjęciach jest faktycznie uwieczniony Andrzej S. Podkreślił, że zdjęcia dowodowe, mimo publikacji w gazetach wielu fotografii określanych przez nie jako zdjęcia wykonane przez psychologa, nie zostały rozpowszechnione. Zdaniem Sadowskiego sprawa Andrzeja S. jest "mimo wszystko skomplikowana i nie byłoby dobrze informować o tym jak fotografie (dowodowe) wyglądają".
Zapewnił też, że policja i prokuratura prowadzą postępowanie we wszystkich kierunkach i sprawdzają też czy w tę sprawę nie są zamieszane inne osoby.
57-letni Andrzej S. został zatrzymany w niedzielę późnym wieczorem. Kręcił się w pobliżu śmietnika osiedlowego na którym znaleziono pornograficzne zdjęcia - także z dziećmi. Dzień później po przesłuchaniu psychologa postawiono mu zarzuty i aresztowano go na trzy miesiące.
em, pap