"Tak się powinien zachowywać każdy polityk" - ocenił Janik postanowienie posła.
Decyzja Pęczaka to efekt środowego spotkania posła z szefem partii. Sobotnia "Gazeta Wyborcza" napisała, jakoby poseł miał pośredniczyć w wyprowadzaniu pieniędzy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Łodzi na samorządową kampanię wyborczą SLD.
Według rzecznika klubu SLD Bronisława Cieślaka, Pęczak ustalił podczas spotkania z Janikiem, że wyda w czwartek oświadczenie, "po którym pytania dziennikarzy o partyjny sąd nad nim będą bezprzedmiotowe". "Pan Pęczak podejmie jutro taką decyzję, aby przeciąć tę nieznośną dla wszystkich sytuację" - powiedział w środę PAP Cieślak.
Zdaniem rzecznika klubu, w oświadczeniu Pęczaka będzie napisane, że czuje się niewinny, ale zamieszanie wokół jego osoby jest niezręczne dla SLD i chce to rozwiązać.
Od ponad trzech lat łódzka Prokuratura Okręgowa prowadzi śledztwo w sprawie niegospodarności w WFOŚ w latach 1999-2000. W śledztwie b. prezesowi Markowi K. oraz czterem b. członkom zarządu funduszu przedstawiono zarzuty przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków i wyrządzenia prawie 40 mln zł szkody w mieniu funduszu. W sumie w tym śledztwie zarzuty postawiono 16 byłym członkom zarządu i rady nadzorczej tej instytucji oraz szefom sieradzkiej "Warty", spółki-córki WFOŚ.
W związku ze sprawą Funduszu do aresztu trafił były marszałek województwa łódzkiego z ramienia SLD Waldemar M., a prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetów senatorowi SLD-UP Jerzemu Pieniążkowi oraz byłemu "baronowi" SLD w Łódzkiem, posłowi Andrzejowi Pęczakowi. Pęczak był wtedy (w latach 1999-2000) przewodniczącym klubu radnych SLD w sejmiku województwa łódzkiego i szefem SLD w Łódzkiem. Miał wpływ na pełnienie funkcji przez prezesa WFOŚ Marka K., także związanego z SLD.
ss, pap