Na początku lipca dwaj młodzi mężczyźni (23 i 24 lata) pobili i udusili pasażerkę pociągu Anię Dybowską z Jarkowa (Zachodniopomorskie). Niedaleko Łowicza w województwie łódzkim wyrzucili ją z pociągu. Dziewczyna jechała z Kołobrzegu do Warszawy, gdzie miała zdawać na studia. Mordercy powiedzieli po zatrzymaniu, że wyrzucili dziewczynę dla zabawy, by uczcić urodziny jednego z nich.
Szef Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu Adam Kuc powiedział we wtorek w rozmowie z PAP, że zasadniczo śledztwo prowadzi prokuratura z miejscowości, gdzie popełniono przestępstwo. Jeśli nie można precyzyjnie ustalić, gdzie doszło do przestępstwa, bierze się pod uwagę miejsce ujawnienia czynu (zwłoki dziewczyny znaleziono w woj. łódzkim - przyp. PAP).
Prokurator dodał, że jeśli sprawą zajmie się jego prokuratura, konieczna będzie ocena, czy zachodzą podstawy do wszczęcia dochodzenia. "Nie znam podobnej sprawy, w której odpowiedzialność karną przewidzianą przepisami karnymi ponosiłaby instytucja bądź osoba prawna, a nie konkretny człowiek. To skomplikowane prawne zagadnienie, czy można w tym przypadku mówić o odpowiedzialności karnej jakiejkolwiek osoby zatrudnionej w PKP" - zaznaczył Kuc.
Podkreślił, że "na pierwszy rzut oka" można w tym przypadku mówić o odpowiedzialności cywilnej kolei. Dodał, że w kwestii właściwości prokuratury decyzja zapadnie w ciągu najbliższych dni. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego prokuratura ma 30 dni na decyzję o ewentualnej odmowie wszczęcia postępowania.
W zawiadomieniu o przestępstwie zarzucono PKP m.in. "niedopełnienie obowiązków, polegające na niezapewnieniu jakiejkolwiek ochrony osobom korzystającym z ich usług", oraz naruszenie ustawy Prawo przewozowe przez "niezachowanie jednego z podstawowych obowiązków przewoźnika, polegającego na zapewnieniu podróżnym odpowiednich warunków bezpieczeństwa". W uzasadnieniu zawiadomienia napisano, że bandycki napad stał się możliwy, ponieważ w pociągach często nie ma ochrony, co stwarza możliwości działania zorganizowanym grupom przestępczym, wyspecjalizowanym w napadach na podróżnych.
Ustawa z 1984 r. Prawo przewozowe nakłada na przewoźnika obowiązek zapewnienia odpowiedniego bezpieczeństwa pasażerom, zabrania wnoszenia niebezpiecznych przedmiotów do środków transportu. Ustawa z 2003 r. o transporcie kolejowym określa zadania Straży Ochrony Kolei. Funkcjonariusze tej straży mają obecnie uprawnienia zbliżone do policji.
Ojciec zamordowanej, Jerzy Dybowski uważa, że PKP ponosi częściową odpowiedzialność za śmierć jego córki. "Kupując bilet zawarłem umowę z kolejami na bezpieczne dowiezienie mego dziecka. PKP nie wywiązały się z tej umowy" - powiedział.
Tragiczna śmierć Ani być może spowoduje zwiększenie bezpieczeństwa na kolei. Za miesiąc liczba patrolujących je funkcjonariuszy ma się zwiększyć o blisko dwa tysiące - zapowiedział komendant Straży Ochrony Kolei (SOK) Witold Ślaski. Obecnie jest ich około trzech i pół tysiąca. To wynik porozumienia PKP, policji, straży granicznej i żandarmerii wojskowej, nad którym - jak twierdzi przedstawiciel spółki PKP Przewozy Regionalne Krzysztof Supa prace trwały od jesieni 2003 roku.
"Brakuje nam funkcjonariuszy, by zagwarantować pasażerom pełne bezpieczeństwo. Nie można wystawić wszystkich ludzi do ochrony życia i mienia pasażerów, bo muszą oni też ochraniać pociągi towarowe" - mówił Ślaski na konferencji prasowej.
Zapewnił, że "trwają prace, żeby włączyć Straż Miejską do patroli w pociągach podmiejskich oraz wprowadzić monitoring w miejscach szczególnie niebezpiecznych".
Przypomniał też o konieczności przestrzegania przez pasażerów zasad bezpiecznego podróżowania. "Proponowałbym m.in. nie siadać samodzielnie w wagonie lub w przedziale, a w miarę możliwości siadać w pobliżu drużyny konduktorskiej" - powiedział podkomisarz Robert Kumor z Biura Taktyki Zwalczania Przestępczości Komendy Głównej Policji.
Krzysztof Supa z PKP Przewozy Regionalne pytany, czy kolej wypłaci odszkodowanie rodzinie Anny Dybowskiej, odpowiedział, że należy poczekać na ostateczne wyniki dochodzenia w tej sprawie. Dodał jednak, że "jeżeli pasażer kupuje bilet i wsiada do pociągu, w którym pada ofiarą przestępstwa, ma prawo domagać się odszkodowania od kolei, jeżeli wina leży po jej stronie".
ss, em, pap
Czytaj też we "Wprost": Pociąg do śmierci