Oprócz Polaków największymi dłużnikami tego działającego w słowackich Tatrach pogotowia lotniczego są Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy.
"Raczej tych pieniędzy nie zobaczymy; pomocy w górach, często w ekstremalnych i dramatycznych warunkach, udzielamy bez pytania o polisę. Po wyleczeniu - gdy okazuje się, że ofiara gór nie ma ubezpieczenia - przed wypisaniem ze szpitala podpisuje zobowiązanie, że po otrzymaniu faktury pokryje koszty leczenia. Na jakąkolwiek odpowiedź czekamy w niektórych przypadkach już piąty rok" - powiedział PAP Svetoń.
Chodzi o wypadki w górach przed 1 maja, czyli przed wejściem Słowacji i Polski do Unii Europejskiej - podkreślił rzecznik lotniczego pogotowia.
"Choć po wejściu obu państw do Unii Europejskiej system udzielania pomocy lekarskiej Polakom na Słowacji uprościł się, niektórzy rodacy zapominają, że wyjeżdżając z kraju, powinni mieć ze sobą druk z ubezpieczalni, zapewniający opiekę lekarską na terenie UE" - przypomniał Wojciech Biliński, kierownik wydziału konsularnego naszej ambasady w Bratysławie.
"Chodzi o podstawową pomoc lekarską, uważam także za wskazane ubezpieczenie dodatkowe, komercyjne; wówczas to ubezpieczalnia, a nie pacjent, pokryje koszty, często bardzo wysokie, dodatkowych zabiegów medycznych" - dodał polski konsul.
Na niepłacących pacjentów z Polski skarży się nie tylko szpital w Popradzie, gdzie najczęściej trafiają ofiary wypadków w Tatrach, ale także inne słowackie placówki zdrowia.
Kierownictwo szpitala w Dolnym Kubinie, miasta w pobliżu przejścia granicznego w Chyżnem, wynajęło prawników, także w Polsce, aby odnaleźć dłużników i wyegzekwować długi. "Za leczenie Polaków tylko od stycznia do końca kwietnia tego roku mamy niezapłacone faktury w wysokości pół miliona koron (ok. 55 tys. zł), a to dla budżetu szpitala ogromna dziura" - skarżył się w lipcu słowackim mediom dyrektor szpitala w Dolnym Kubinie.
ss, pap