Zemke powiedział, że z informacji, którą przekazano mu z dyżurnej służby operacyjnej wynika, iż w zablokowanym posterunku policji, poza 70 polskimi żołnierzami, znajdowało się również 85 żołnierzy irackiej Gwardii Narodowej i policjantów irackich.
Jak relacjonował minister, w piątek o godz. 15.30 w Hilli rozpoczęła się demonstracja zwolenników radykalnego szyickiego duchownego Muktady al-Sadra, w której uczestniczyło około 400 osób; manifestanci, z których część była uzbrojona, skierowali się przed komendę irackiej policji.
Jej funkcjonariusze - jak mówił Zemke - oddali wówczas strzały ostrzegawcze; na pomoc policjantom do komendy wysłano dwa patrole sił szybkiego reagowania złożone z Polaków.
"Po dotarciu do komendy nasi żołnierze zostali otoczeni razem z funkcjonariuszami irackiej policji przez demonstrantów" - opisywał Zemke.
Według niego, otoczeni byli właściwie uzbrojeni i przygotowani od odparcia ewentualnego ataku. Ponadto - dodał - sytuację z powietrza kontrolowały przez cały czas śmigłowce wojsk amerykańskich.
Jak powiedział, w godzinach wieczornych dowódca wielonarodowej dywizji Centrum-Południe gen. Andrzej Ekiert zameldował, że nie stwierdzono wymiany ognia pomiędzy demonstrantami i otoczonymi żołnierzami.
Minister dodał, że dowódca dywizji podjął decyzję o pozostawieniu polskich żołnierzy w komendzie do rana, bo wycofanie się w nocy mogło być ryzykowne.
"Na wypadek zaostrzenia się sytuacji przez cały czas w odwodzie były utrzymywane siły do wsparcia i ewentualnego odblokowania otoczonych żołnierzy" - zaznaczył Zemke.
Jak dodał, w sobotę rano, o 7.20 czasu lokalnego, po rozpoznaniu sytuacji przez śmigłowce, pod osłoną sił szybkiego reagowania polscy żołnierze bez żadnych incydentów wycofali się z komendy irackiej policji do bazy.
Natomiast - powiedział Zemke - policjanci i żołnierze iraccy, którzy pozostali w komendzie zostali zaopatrzeni przez Polaków w m.in. żywność, wodę, amunicję i świece.
Zemke wyraził uznanie dla postawy polskich żołnierzy w czasie tej akcji. "Mogę tylko odnieść się z szacunkiem do profesjonalizmu naszych żołnierzy i dowódcy dywizji oraz do ich odporności psychicznej, bo przebywanie w takiej komendzie, to nie jest specjalnie przyjemna rzecz" - oświadczył.
Według Zemkego, kiedy komenda została otoczona, żołnierze zachowali zimną krew - ani nie prowokowali tłumu, ani nie oddawali w jego stronę żadnych strzałów.
ss, pap