"Roman T. to czwarty i ostatni były prokurator wojskowy, któremu postawiliśmy zarzuty w tej sprawie. We wrześniu zamierzamy zamknąć postępowanie i skierować do sądu akt oskarżenia" - powiedział w poniedziałek PAP prokurator Andrzej Majcher z katowickiego IPN.
Prokuratura zarzuciła Romanowi T., że polecił prowadzącemu śledztwo prokuratorowi Januszowi B. (IPN już wcześniej postawił mu zarzuty), aby ten nie zarządzał doręczenia pokrzywdzonym w tej sprawie (m.in. żonom poległych górników) odpisu postanowienia o umorzeniu postępowania. W związku z tym nie mogli oni korzystać ze swoich praw.
"Pokrzywdzeni otrzymali jedynie ogólnikowe pismo. Zawarte w nim informacje zrozumieli jako powiedzenie im: +cieszcie się, że nie wytoczymy sprawy przeciwko wam, ponieważ tamto postępowanie dotyczyło nie tylko śmierci górników, ale także pobicia milicjantów+. Żony górników były tym pismem zbulwersowane" - powiedział prok. Majcher.
Roman T. przyznał się do winy, ale zaprzeczył, aby działanie to miało na celu ograniczenie praw pokrzywdzonych. Powiedział, że nakazując Januszowi B., aby nie wysyłał odpisów postanowienia o umorzeniu śledztwa, wykonywał polecenia zwierzchników. Nie pamiętał jednak czyje konkretnie. Grozi mu kara do 3 lat więzienia.
Akt oskarżenia dotyczący utrudniania pierwszego śledztwa w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek" ma objąć łącznie czterech byłych prokuratorów wojskowych. Wcześniej utrudnianie tego postępowania IPN zarzucił już b. zastępcy wojskowego prokuratora garnizonowego w Gliwicach Witoldowi K., kierującemu tamtym postępowaniem. O podobne przestępstwo podejrzany jest b. prokurator Janusz B., który prowadził wówczas śledztwo.
Zdaniem IPN prokuratorzy wojskowi z Gliwic nie przeprowadzili wielu niezbędnych czynności dowodowych, m.in. nie zabezpieczyli miejsca zdarzenia i dowodów, np. broni, którą mieli funkcjonariusze biorący udział w pacyfikacji. IPN uważa, że prowadzący sprawę prokuratorzy celowo nie chcieli jej wyjaśnić, a następnie wydali postanowienie o umorzeniu postępowania mimo nieprzeprowadzenia wszystkich niezbędnych działań. Prokuratorom tym grozi kara do 5 lat więzienia.
IPN wydał także postanowienie o postawieniu zarzutów w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek" przełożonemu podejrzanych - b. prokuratorowi z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, który podjął decyzję o umorzeniu śledztwa i zniszczeniu akt nadzoru.
W czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" na początku stanu wojennego zginęło dziewięciu górników. Pierwsze postępowanie w tej sprawie prokuratura wojskowa wszczęła bezpośrednio po tragedii i umorzyła po miesiącu "z uwagi na brak ustawowych znamion przestępstwa" oraz przyjmując tezę o obronie koniecznej milicjantów, którzy użyli broni palnej.
Sprawa pacyfikacji w stanie wojennym śląskich kopalń toczy się przed katowickimi sądami od ponad 10 lat. Pierwszy proces trwał 4,5 roku, drugi - dwa lata. Oba wyroki, uniewinniające 22 byłych milicjantów lub umarzające wobec nich postępowania, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach, ostatni - w lutym ubiegłego roku.
Uchylając wyrok, sąd odwoławczy zarzucił okręgowemu wiele uchybień, błędów proceduralnych i niewłaściwą ocenę dowodów. Wytknął też sądowi I instancji złamanie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i w rezultacie umorzenie postępowania wobec części oskarżonych. Sąd zgodził się z prokuraturą, że przypisywane im czyny należy zakwalifikować jako zbrodnię komunistyczną, która nie jest przedawniona. Trzeci proces, który obejmie 17 oskarżonych, ma rozpocząć się we wrześniu.
ss, pap