Pacjent zastrzelony w szpitalu (aktl.)

Pacjent zastrzelony w szpitalu (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dwóch zamaskowanych mężczyzn wtargnęło w środę wieczorem do Szpitala Bielańskiego w Warszawie i zastrzeliło jednego z pacjentów.
Dwóch zamaskowanych mężczyzn wtargnęło w środę wieczorem do Szpitala Bielańskiego w Warszawie i zastrzeliło 26-letniego pacjenta. Przebywał on w szpitalu od dwóch tygodni z  raną postrzałową nogi.

Jak poinformował PAP Temistokles Brodowski z zespołu prasowego komendy stołecznej policji do tragedii doszło ok. godziny 19.40. Na odział chirurgii urazowej szpitala Bielańskiego wtargnęło dwóch mężczyzn. Byli zamaskowani. Weszli do sali, w  której znajdowało się kilku pacjentów, i oddali ok. sześciu strzałów w kierunku 26-letniego Konrada O. Mężczyzna zginął na  miejscu, napastnicy uciekli.

Pozostali pacjenci nie zostali ranni, są jedynie w szoku.

26-latek trafił do szpitala z raną uda prawie dwa tygodnie temu, po strzelaninie w Nowym Dworze Mazowieckim. Jak twierdził, nieznany sprawca oddał do niego strzały, gdy samochodem podjechał pod swój dom. Tej samej nocy jednak doszło do strzelaniny w  ogródkach piwnych na Woli, na tyłach dawnego stadionu "Olimpii". Zostali ranni dwaj mężczyźni, 22-letni Piotr K. oraz 20-letni Radosław S.

Niewykluczone, że środowa egzekucja to wynik porachunków między grupami przestępczymi. Zastrzelony mężczyzna był znany policji.

Policjanci na razie nie chcą jednak tego potwierdzać - tłumacząc, że jest na to jeszcze za wcześnie. Jak powiedział PAP January Majewski z zespołu prasowego KSP - "sprawa będzie badana wielowątkowo".

Na miejscu nadal są policjanci. Sprowadzone zostały też psy policyjne. Trwają blokady pobliskich ulic. W samym szpitalu jest spokojnie. W kilkadziesiąt minut po strzelaninie na  korytarzach nie było pacjentów, jedynie osoby z personelu.

"Usłyszałam w radiu, że mężczyzna, który leżał w naszym szpitalu od dwóch tygodni, godzinę temu został zastrzelony. Jestem w szoku, do tej pory było tutaj raczej spokojnie" - powiedziała PAP młoda kobieta z personelu porządkowego.

Na czwartym piętrze, drzwi oddziału chirurgii urazowej, na którym doszło do zabójstwa, były zamknięte i obstawione przez policjantów. Co jakiś czas do środka wpuszczano jedynie policjantów i przedstawicieli szpitala. Na oddział przyszła m.in. dyrektorka szpitala Ewa Żydowicz-Mucha oraz dyrektor biura polityki zdrowotnej w Urzędzie Miasta Aurelia Ostrowska.

ss, pap