W 1997 r. w głośnym artykule pt. "Wakacje z agentem" "Życie" napisało, że w sierpniu 1994 r. Kwaśniewski, jeszcze jako polityk SLD, spędzał wakacje w ośrodku Rybitwa w Cetniewie razem z Ałganowem. Gazeta powoływała się na świadków oraz rachunki obu za pobyt. Kwaśniewski pozwał "Życie" do sądu. Był to pierwszy w Polsce proces cywilny wytoczony prasie przez prezydenta.
W 2000 r. po procesie, w którym część świadków "Życia" zeznała inaczej niż wcześniej opowiadała gazecie, Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał wydawcy "Życia", redaktorowi naczelnemu Tomaszowi Wołkowi, a także autorom artykułu Jackowi Łęskiemu i Rafałowi Kasprowowi przeproszenie Kwaśniewskiego.
Zdaniem SO, informacje, jakimi dysponowali, nie dawały podstaw do napisania, że między 5 a 15 sierpnia (gdy w Cetniewie był Ałganow), przebywał tam Kwaśniewski. Prezydent przedstawił dokumenty świadczące, że choć w tym czasie w Cetniewie miał wykupiony pokój, to przebywał wtedy w Warszawie i za granicą. SO uznał, że reporterzy, dochowując staranności przy zbieraniu informacji, nie dochowali rzetelności przy pisaniu tekstu. Sąd uznał zarazem, że gazeta nie musi wpłacać 2,5 mln zł dla powodzian, jak chciał prezydent.
W 2001 r. SA utrzymał ten wyrok w zasadniczej części. Jednak w 2003 r. Sąd Najwyższy - po kasacji "Życia" - uchylił to orzeczenie i zwrócił sprawę do SA. Zgodnie z wytycznymi SN, SA miał zdecydować, czy dziennikarze mogą odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych, skoro byli rzetelni na etapie zbierania informacji (co przyznały oba sądy), choć informacje te okazały się nieprawdziwe.
W poniedziałek SA ponownie uznał, że pozwani mają przeprosić Kwaśniewskiego, gdyż - według obecnego składu SA - nie dochowali staranności i rzetelności nie tylko na etapie wykorzystania informacji, ale także i ich zbierania.
Sędzia SA Regina Owczarek-Jędrasik wyjaśniała, że naruszenie rzetelności polegało m.in. na bezkrytycznym potraktowaniu przez "Życie" rachunku Kwaśniewskiego z Cetniewa i nieuwzględnieniu w pełni jego treści, okoliczności i praktyki wystawiania takich rachunków. Sąd podkreślił, że słowa gazety, iż Kwaśniewski i Ałganow stanowili "szczególnie zżyte towarzystwo" oparto tylko na subiektywnej opinii jednego świadka. Ponadto autorzy nie zwrócili się do powoda o wyjaśnienia, mimo że znali jego stanowisko co do nieprawdziwości ich informacji.
SA uznał, iż forma i wymowa artykułu doprowadziły do naruszenia dóbr osobistych Kwaśniewskiego, gdyż tekst sugerował, iż kontaktował się on z Ałganowem lub akceptował próby kontaktu z jego strony. Zdaniem SA, pozwani nie wykazali też, by ich działanie nie było bezprawne.
Według SA, pozwani nie wykazali, by Kwaśniewski przebywał w Cetniewie od 5 do 15 sierpnia 1994 r. Sąd uznał, że zebrane dowody nie pozwalają na ustalenie, by po 2 sierpnia Kwaśniewski przebywał w Cetniewie - jak twierdziło "Życie". Dlatego SA uznał za prawidłowe ustalenie SO, że 3 sierpnia Kwaśniewski wyjechał z kraju, do którego wrócił 7 sierpnia, a potem przebywał w Warszawie, gdzie miał m.in. spotkania służbowe.
"Wbrew temu, co stwierdził Sąd Apelacyjny, a zgodnie z tym, co orzekł Sąd Najwyższy, dochowaliśmy rzetelności dziennikarskiej, czego będziemy starali się dowieść w kasacji do Sądu Najwyższego" - powiedział Wołek po wyroku. "Sąd wyjątkowo stronniczy werdykt wydał. Gdyby taki werdykt się utrzymał, to byłaby porażka demokracji i wolnych mediów, porażka wolnego słowa" - dodał. "Nie poczuwam się do przeprosin i nie przeproszę, bo nie mam za co" - oświadczył. Według pełnomocnika "Życia" mec. Romana Nowosielskiego, wyrok jest sprzeczny z dyrektywami SN.
"Sąd powiedział dziś, że dziennikarz nie jest zobowiązany do rzetelności i staranności, lecz do podawania bezspornych faktów. To nakłada na dziennikarzy obowiązek bycia +duchem świętym+" - komentował Łęski. "Przebieg tego procesu pokazywał, że jest on robiony +po łebkach+. Wiele materiałów, które chcieliśmy tu przedstawić, a które SN uznał za warte przedstawienia, sądu nie interesowały specjalnie. Ten wyrok jest zaskoczeniem, bo ignoruje ważne wytyczne SN" - mówił Kasprów. "Ukaranie +Życia+ czy autorów tego tekstu, to pokazanie dziennikarzom, że +wara im+ od takich spraw. To jest groźne, uderzy w całą prasę w Polsce prędzej czy później, jeżeli taki wyrok miałby się utrzymać" - dodał.
"Wyrok uważam za słuszny i sprawiedliwy. Za chwilę będę dzwonił do pana powoda i tak mu to zakomunikuję" - skomentował adwokat prezydenta mec. Andrzej Sandomierski. Według niego, SA miał prawo uznać, że "Życie" nie dochowało rzetelności. Obecny wyrok uznał za większe zwycięstwo niż w 2001 r. "To większe zwycięstwo niż poprzednio, bo jest po wyroku SN, który uchylił tamten wyrok" - dodał Sandomierski, który nie obawia się ponownej kasacji pozwanych.
W poniedziałkowym wystąpieniu końcowym adwokaci prezydenta domagali się oddalenia apelacji "Życia" i utrzymania wyroku I instancji. "Postępowanie wykazało, że w pierwszej połowie sierpnia 1994 r. powód nie przebywał w Cetniewie, lecz w Irlandii i w Warszawie" - mówił mec. Tadeusz de Virion. Zaznaczył, że dowody strony pozwanej tego nie obalają. Według niego, pozwani wykazali staranność "jedynie w szkalowaniu powoda".
O oddalenie pozwu wnosił zaś mec. Nowosielski, który podkreślał, że dziennikarzom nie można stawiać zarzutu bezprawnego naruszenia dóbr osobistych Kwaśniewskiego, gdyż - jak powiedział - ich informacje o wspólnych wakacjach Kwaśniewskiego z Ałganowem "polegały na prawdzie". Podkreślił, iż dowody zgłoszone przez stronę powodową, że Kwaśniewski przebywał w tym czasie za granicą, są nieprzekonujące. Zaznaczył, że bilet lotniczy powoda do Anglii to tylko "ksero przesłane faksem", a nie ma dowodów, że transakcje na karcie płatniczej Kwaśniewskiego z Irlandii przeprowadzał osobiście on sam.
em, pap