Prokuratura Okręgowa w Katowicach zarzuciła Sośnierzowi zaniechanie poszukiwania reklamodawców, chętnych do ogłaszania się na wprowadzonych przez Kasę chipowych kartach ubezpieczenia zdrowotnego. W ten sposób kasa miała stracić co najmniej 3,2 mln zł.
Sam Sośnierz nie przyznaje się do winy. Jak powiedział po rozprawie, "czuje się, jakby uczestniczył w tragifarsie".
Obrona uważa, że do procesu w ogóle nie powinno dojść, bo nie było przestępstwa. Sośnierz argumentuje, że zgodnie z prawem kasy chorych nie mogły prowadzićdziałalności gospodarczej, a taką byłaby sprzedaż powierzchni reklamowej. Dlatego Kasa odstąpiła tę powierzchnię dostawcy kart, firmie Computerland - w zamian kupując karty taniej. Według Sośnierza, kasa nie tylko nie straciła na tym, ale jeszcze zaoszczędziła ok. 5,5 mln zł. Na kartach znalazła się reklama Grupy PZU i logo Millenium Bank.
"Zarzut, że nie przysporzyłem (Kasie) korzyści jest chybiony. W obowiązującym wtedy stanie prawnym kasa nie mogła bezpośrednio sprzedawać powierzchni reklamowej" - oświadczył przed sądem.
Po rozprawie przypomniał w rozmowie z dziennikarzami, że za wprowadzenie systemu kary chipowych został nagrodzony i były pomysły, by podobne rozwiązanie wprowadzić w innych kasach.
"Sprawa jest bezprzedmiotowa" - powiedział obrońca Sośnierza, mec. Witold Pospiech.
Proces Sośnierza miał się rozpocząć jeszcze przed wakacjami. Jednak dotychczas nie udawało się otworzyć przewodu sądowego, m.in. z powodu nieobecności reprezentanta strony pokrzywdzonej. Pojawiły się też wątpliwości, kto jest pokrzywdzonym w tej sprawie - następca prawny Kasy, czyli oddział Narodowego Funduszu Zdrowia, centrala NFZ, czy Ministerstwo Zdrowia. Wcześniej jako pokrzywdzonego wymieniano też nieistniejący już Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, który złożył w prokuraturze doniesienie przeciwko Sośnierzowi.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w listopadzie 2001 r., już po dojściu do władzy koalicji SLD-PSL, na wniosek ówczesnego prezesa UNUZ Michała Żemojdy, który przez kilka miesięcy domagał się dymisji Sośnierza. Złożył on w prokuraturze zawiadomienie, że Śląska Regionalna Kasa Chorych niezgodnie z przepisami zastąpiła książeczki ubezpieczenia zdrowotnego elektronicznymi kartami chipowymi, a na ich dystrybucję wydała 2 mln zł, przeznaczone na leczenie pacjentów. Po wielu miesiącach sporu Sośnierza odwołano.
Katowicka prokuratura bada inną sprawę związaną z działalnością Sośnierza na stanowisku dyrektora śląskiej Kasy. Sprawdza, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień w związku z przyjmowaniem przez Fundację "Zamek Chudów", prowadzoną przez Sośnierza, darowizn od firm będących kontrahentami Kasy.
W maju ubiegłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że w czasach, gdy Sośnierz kierował Kasą, firmy, które podpisywały z nią kontrakty, jednocześnie wpłacały setki tysięcy złotych na konto Fundacji remontującej zamek w Chudowie.
Rozpoczęty w piątek proces ma być kontynuowany 23 września.
em, pap