"Mogę tylko złożyć najgłębsze ubolewanie, że dziennikarze pozwalają sobie podeptać godność biskupa. Dlatego, że mówią, iż biskup nie będzie mógł ze składek wiernych wydawać przyjęć, czy coś takiego. Uważam, że dziennikarze przekroczyli jakieś fundamentalne zasady uczciwości i kultury" - oświadczył abp Gocłowski, który uczestniczył we wtorek w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę nowego gmachu Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej.
"Po 20 latach mojej posługi czytam na pierwszej stronie tego typu tekst, który nie ma nic wspólnego z prawdą (...) Ja mogę wszystko znosić. Może ktoś mnie bić po twarzy, ale musi to robić opierając się na czymś. Muszę przyznać, że tak jak szanuję dziennikarzy, tak dzisiejszy dzień uważam, za jeden z najbardziej dramatycznych, jeżeli chodzi o mój stosunek do dziennikarzy" - dodał metropolita.
O zajęciu przez komornika Artura Zielińskiego z Inowrocławia "podatku od dusz", będącego głównym źródłem utrzymania kurii, poinformowała już w ubiegły piątek "Gazeta Wyborcza". Według niej, komornik ściąga w ten sposób 600 tys. zł, które Stella Maris winna jest jednej z firm leasingowych. Źródła związane z organami sądowymi nieoficjalnie potwierdziły, że komornik rzeczywiście zajął wierzytelności z tytułu opłat uiszczanych przez parafie na rzecz kurii i poinformował o tym fakcie proboszczów gdańskiej archidiecezji.
Redaktor naczelny "Dziennika Bałtyckiego" Maciej Siembieda zapowiedział, że gazeta przeprosi w środę arcybiskupa za fragment tekstu, w którym mowa jest o sutych obiadach.
"To rzeczywiście bardzo niezręczne, niepotrzebne i wybitnie nieszczęśliwe sformułowanie, które wymaga, abyśmy posypali głowy popiołem. Intencją naszego tekstu nie był jednak jakikolwiek atak na arcybiskupa. Chcieliśmy bardziej pokazać bezwzględność komornika, który w swoich działaniach przed niczym się nie cofnie" - dodał Siembieda.
Nie jest to pierwsza komornicza próba odzyskania z majątku gdańskiej kurii pieniędzy dla wierzycieli Stella Maris. W lipcu odwołano licytację czterech samochodów należących do Archidiecezji Gdańskiej. Stało się to po decyzji Sądu Rejonowego w Inowrocławiu, który zawiesił w całości postępowanie egzekucyjne wobec archidiecezji.
W maju "pod młotek" miały pójść: obraz marynistyczny pędzla Mariana Mokwy i XIX-wieczna szafa, zajęte wcześniej przez komornika w gdańskiej kurii. Ostatecznie jednak do licytacji nie doszło, gdyż strona kościelna zdążyła spłacić roszczenie jednego z wierzycieli.
Problemy wydawnictwa Stella Maris zaczęły się w 1999 r., kiedy kierował nim były kapelan metropolity gdańskiego Zbigniew B. Jest on jednym z podejrzanych w związku z aferą w Stella Maris, dotyczącą m.in. prania pieniędzy. Byłym szefom wydawnictwa, w tym Zbigniewowi B., gdańska prokuratura apelacyjna zarzuca, że w latach 1998-2001 wystawili faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze na kwotę 65 mln zł. Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach Archidiecezji Gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła.
Wśród przeszło 20 podejrzanych w tej sprawie osób są także: były wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za sprawy łączności Krzysztof H., były wiceprezes spółki El-Net Eugeniusz G., były cenzor Janusz B., a także były szef pomorskiego SLD Jerzy J. Zarzuty ciążą też na byłej wiceprezydent Szczecina z ramienia SLD Elżbiecie M., która we wrześniu 2003 r. zrezygnowała z członkostwa w klubie radnych Sojuszu w szczecińskiej radzie miejskiej. Podejrzanymi są też szefowie znanych firm z Wybrzeża.
em, pap