"Długo to trwało. Myślałem, że decyzje zapadną szybciej. Cała ta akcja nie była potrzebna. Decyzję Kaczyński jakoś wolno podejmował, ale wreszcie do niej doszło(...), no i wracamy do starej przyjaźni" - powiedział b. prezydent Lech Wałęsa. Podkreślił, że przez wiele lat byli z Lechem Kaczyńskim dobrymi przyjaciółmi.
Urbański podkreślił natomiast, że "nie ma żadnej ugody, ani żadnych rozmów z panem Mieczysławem Wachowskim".
Po koniec września stołeczny sąd odroczył do 29 października proces karny, jaki Lech Wałęsa i Mieczysław Wachowski wytoczyli Lechowi Kaczyńskiemu za nazwanie Wachowskiego "wielokrotnym przestępcą" i stwierdzenie, że Wałęsa "dopuszczał się przestępstw".
W prywatnym akcie oskarżenia były prezydent RP i jego minister chcieli uznania obecnego prezydenta stolicy za winnego przestępstwa zniesławienia ich wypowiedzią z 2001 r. w Radiu Zet.
Do tej wypowiedzi nawiązuje tekst przeprosin Lecha Kaczyńskiego:
"W związku z audycją radiową wyemitowaną 18.06.2001 r. w radiu Zet przepraszam za niefortunną wypowiedź.
Równocześnie oświadczam, że w związku z rzeczoną wypowiedzią moją intencją w żadnej mierze nie było naruszenie czci i dobrego imienia Pana Lecha Wałęsy".
"To myśmy przyjechali do prezydenta Lecha Wałęsy" - powiedział Urbański, opisując piątkowe spotkanie prezydentów. Dodał, że wcześniej trwały "rozmowy sondażowe" między przedstawicielami obu prezydentów.
W niemal godzinnym spotkaniu obu prezydentów - prócz Urbańskiego - uczestniczyły dwie osoby - syn Wałęsy, Jarosław, oraz prezes zarządu Fundacji Instytutu Lecha Wałęsy, Piotr Gulczyński.
Wiceprezydent Warszawy podkreślił, że rozmawiano nie tylko o ugodzie, ale także "o przyszłości Polski, o tym, co w Polsce jest ważne".
Natomiast Wałęsa powiedział, że nie wyklucza dalszej współpracy z Lechem Kaczyńskim. "Znamy się z trudnych czasów, więc współpraca jest możliwa i prawdopodobna" - wyjaśnił. Podkreślił jednak, że ma wiele innych zobowiązań i "za dużo nie będzie mógł zrobić".
Według Urbańskiego, o decyzji Kaczyńskiego nie przesądziło zagrożenie utratą mandatu prezydenta stolicy w przypadku uznania jego winy w procesie karnym. "To nie było ani decydujące, ani przesądzające" - powiedział. Jego zdaniem, spór między politykami, którzy byli sobie kilkanaście lat temu bliscy, wymagał zakończenia. "Dlatego miałem wrażenie, że uczestniczę w historycznym spotkaniu" - dodał.
Zaznaczył przy tym, że proces z Mieczysławem Wachowskim będzie się toczył dalej. "W tej sprawie nic się nie zmieniło" - powiedział. Poinformował, że prezydent Kaczyński zwrócił się do sądu, by zezwolił mu na złożenie informacji i wyjaśnień tzw. opatrzonych gryfem, czyli tych, których nie może upubliczniać jako wysoki rangą urzędnik byłego rządu.
em, pap