Zapytany, czy uczestniczyli w nim Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel, których kojarzono m.in. z firmami obracającymi majątkiem po byłej PZPR, odparł: "Ja tych panów nie zapraszałem na spotkanie. Oni doszli (...) z zaproszenia pana Ałganowa i w związku z powyższym to nie ja ich zapraszałem".
Kulczyk w czasie rozmowy podkreślił, że podczas spotkania z Ałganowem nie powoływał się na swoje wpływy w Pałacu Prezydenckim.
Został też zapytany o rzekomy cytat z jego rozmowy z Ałganowem zamieszczony w poniedziałkowym "Newsweeku". Dialog ten miał brzmieć: " - Co jest, do cholery, zapłaciliśmy pieniądze, a rafinerii dalej nie ma. - Bo rozmawialiście z niewłaściwymi osobami, z niekompetentnymi. Ja reprezentuję pierwszego, my to załatwimy. A ten, z kim rozmawialiście, nic już nie może jest poza grą". "Czy były takie słowa?" - pytała Monika Olejnik.
"Nie, nie było takich słów; w ogóle nie było takiej rozmowy. W ogóle nie rozmawialiśmy na temat rafinerii (...). 90 proc., może 80 proc., rozmowy poświęcone było sprawom eksportu energii elektrycznej z Rosji, głównie na Bałkany i do Europy Zachodniej" - mówił Kulczyk.
Kulczyk zaznaczył, że z Ałganowem rozmawiał "raz jedyny w życiu" i gdyby mógł "czas wrócić, to ta sytuacja by nie nastąpiła". Dodał, że od czasu jego spotkania z Ałganowem, stara się kontrolować, z kim się spotyka.
W poniedziałek zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik ujawnił, że w sprawie niektórych wątków dotyczących spotkania Władimira Ałganowa z biznesmenem Janem Kulczykiem są prowadzone śledztwa.
Do spotkania Kulczyka z rosyjskim agentem Ałganowem doszło 18 lipca 2003 roku w Wiedniu. Podczas niego Ałganow miał m.in. poruszyć kwestię próby przejęcia przez Rosjan Rafinerii Gdańskiej.
ss, pap
Czytaj też: Mam dość Polski! "Wprost" rozmawia z płk. Władimirem Ałganowem