Zeznająca podczas tajnego posiedzenia komisji prokurator Barbara Sznajder w lutym 2002 roku pracowała w dziale nadzoru nad śledztwami niższych instancji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Kilka dni temu, podczas jawnego przesłuchania, Sznajder powiedziała, że po zapoznaniu się z notatką UOP uznała, że to sprawa, która nadaje się do natychmiastowego wszczęcia śledztwa i podjęcia szybkich czynności.
Według Giertycha, z wtorkowych zeznań Sznajder wynika, że ktoś po wszczęciu postępowania wyhamował je gwałtownie i - zatajając dokumenty przed prokuraturą apelacyjną - doprowadził do decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa. "Musiał być to ktoś, kto był zainteresowany, by po usunięciu prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego kontrakt z J&S był nadal możliwy, czyli by złota kura nie przestała znosić złotych jajek" - dodał. Modrzejewskiego zatrzymano 7 lutego 2002 roku. Następnego dnia Rada Nadzorcza PKN Orlen odwołała go ze stanowiska.
Zdaniem innego posła komisji Antoniego Macierewicza (RKN), notatka UOP posłużyła "tylko jako pretekst do zatrzymania Modrzejewskiego". "Z chwilą gdy zatrzymanie spełniło swoją rolę i Modrzejewski przestał być szefem PKN Orlen, notatkę zaczęto bagatelizować i minimalizować jej znaczenie" - uważa.
Konstanty Miodowicz (PO) uważa, że Modrzejewski stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego z racji zajmowanego stanowiska; kiedy przestał być prezesem spółki, przestał stwarzać zagrożenie. "Kiedy Modrzejewski przestał być prezesem PKN Orlen, pies z kulawą nogą nie zainteresował się postępowaniami w jego sprawie" - dodał.
ss, pap