19-latek został omyłkowo zastrzelony przez policjantów, którzy byli przekonani, że strzelają do przestępców.
Ugodę podpisano po negocjacjach między stronami. Początkowo w pozwie sadowym rodzina Targoszów domagała się 240 tys. zł.
Po podpisaniu ugody rodzice Łukasza Targosza powiedzieli dziennikarzom, że "cieszą się z załatwienia sprawy, ale życia syna nic im nie wróci".
Reprezentujący rodzinę Targoszów mec. Wiesław Michalski, pytany przez PAP, jakie wynagrodzenie otrzyma za załatwienie sprawy, powiedział, że robi to dla prestiżu i że nie wziął za to "ani złotówki". "Sprawa jest prowadzona honorowo" - powiedział.
W nocy 29 kwietnia policjanci z wydziału kryminalnego poznańskiej Komendy Wojewódzkiej Policji usiłowali zatrzymać w Poznaniu i wylegitymować kierowcę samochodu marki Rover i jego pasażera. Podejrzewali, że mogą to być groźni przestępcy.
Kiedy dwaj młodzi ludzie nie chcieli się zatrzymać, funkcjonariusze wystrzelili w kierunku ich auta ponad 30 pocisków. Kierowca, Łukasz Targosz, zginął, a pasażer został ciężko ranny. Okazało się, że żaden z nich nie był przestępcą, którego chciała zatrzymać policja.
W wyniku postrzału 19-latek Dawid Lis ma uszkodzony kręgosłup i jest częściowo sparaliżowany. W końcu lipca policja przyznała się do popełnienia błędów podczas kwietniowej akcji. 22 października komendant wielkopolskiej policji gen. Henryk Tusiński osobiście przeprosił rodzinę zastrzelonego mężczyzny.
Zdaniem reprezentującego wielkopolskiego komendanta policji mec. Rafał Rosiejka, mimo że nie zakończyło się postępowanie karne, zawarcie ugody jest w interesie policji.
"Można na obecnym etapie mówić o odpowiedzialności policjantów i stąd wola zawarcia ugody. Nie leży w interesie żadnej ze stron toczenie postępowania latami" - powiedział Rosiejka.
Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu toczy się proces, w którym Dawid Lis domaga się od komendanta wojewódzkiego policji w tym mieście 900 tys. odszkodowania i 100 tys. zadośćuczynienia oraz dożywotniej, wypłacanej co miesiąc renty w wysokości 2 tys. zł.
ss, pap