Sprawa działalności Ost-Institut w Krakowie, utworzonego przez Niemców w 1940 r. w pomieszczeniach zamkniętego Uniwersytetu Jagiellońskiego i zatrudniającego m.in. Polaków, stała się głośna po artykule opublikowanym w zeszłym roku przez tygodnik "Wprost". Padło tam stwierdzenie, że "ponad stu polskich naukowców gorliwie współpracowało z hitlerowcami" i "żadnego po wojnie nie ukarano". Autor tekstu powołał się na opracowanie dr Anetty Rybickiej z Uniwersytetu Warszawskiego. Rektor UJ zażądał sprostowania i przeprosin od tygodnika. Wystąpił także o zbadanie tej sprawy przez IPN.
Wstępne wyniki śledztwa IPN jednoznacznie wskazują, że zarzuty wobec profesorów są bezpodstawne. "Profesura krakowska ustrzegła godność nauczyciela akademickiego w stopniu najwyższym" - podkreślił w sobotę Kieres.
Rektor UJ poinformował, że trwają starania, aby do archiwum uczelni trafiły dokumenty Ost-Institut, które przechowywane są od zakończenia II wojny światowej w Stanach Zjednoczonych.
"Prowadzimy w tej sprawie rozmowy za pośrednictwem ambasady polskiej w Waszyngtonie. W tej chwili pozostał nam do rozwiązania jedynie problem pokrycia kosztów fotokopii czy mikrofilmów z tych dokumentów" - powiedział dziennikarzom prof. Ziejka.
Władze uniwersytetu chciałyby uzyskać dostęp także do dokumentów znajdujących się w Niemczech. Rektor ma bowiem nadzieję, że dzięki temu historycy mieliby do dyspozycji materiały, na podstawie których "mogliby pisać prawdziwą a nie zafałszowaną historię" Instytutu Niemieckiej Pracy Wschodniej.
Prof. Ziejka wiele razy podkreślał, że instytut ten był podczas okupacji był znakomitą przykrywką dla działalności tajnego uniwersytetu i nazywanie zatrudnionych tam pracowników UJ kolaborantami jest naruszeniem dobrego imienia uczelni.
Ostateczne wyniki śledztwa IPN w tej sprawie mają być ogłoszone w grudniu.
ss, pap
Czytaj też: Instytut kolaboracji Instytut kolaboracji - polemika