Aleksander Broda to były generalny konserwator zabytków w randze wiceministra, zatrzymany w listopadzie 2001 roku pod zarzutem przyjęcia łapówki, niegospodarności i płatnej protekcji. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie 16 tys. zł łapówki. Adwokatem Brody był wówczas mecenas Jan Widacki, który reprezentował także Jana Kulczyka przed komisją śledczą.
Według Giertycha, Broda nie chciał przekazać żadnych dokumentów Ślusarczykowi. "Wyznaczyłem więc datę i godzinę mojego pobytu w Częstochowie. Po mszy poprowadzono mnie na spotkanie. Potem okazało się, że jest pan Jan Kulczyk. Zagadnął mnie na korytarzu, potem weszliśmy do refektarza i coś jedliśmy. Jednak żadnych dokumentów nie dostałem" - opowiadał poseł.
Według Giertycha, 15 października Broda ponownie skontaktował się ze Ślusarczykiem i poprosił o kolejne spotkanie Giertycha z Kulczykiem. "Ja odmówiłem" - zapewnił lider LPR.
Na pytanie, czy o swoim spotkaniu z Kulczykiem poinformował szefa komisji śledczej, Giertych odpowiedział: "Spotykam się ze świadkami nieustannie. Na komisji nikt nie pytał o szczegóły tego spotkania, więc o nim nie mówiłem". Według Giertycha, spotkanie zaaranżowane przez Kulczyka była prowokacją.
Jan Rokita (PO) ocenił zwracając się do Giertycha: "W pańskiej sytuacji lepiej byłoby przyznać się do pańskiego błędu". Zdaniem Rokity, dobrze jednak, że jest zgłoszenie do prokuratury w tej sprawie, że prokurator ma zadanie spróbować przynajmniej wyjaśnić okoliczności tego spotkania.
"Poza oczywistym błędem pana Giertycha, mnie interesuje, czy na Jasnej Górze doszło do próby szantażowania świadka - w co nie wierzę zupełnie - czy też konstrukcja szantażowania świadka została wymyślona przez Jana Kulczyka i jego adwokata" - podkreślił Rokita.
Tomasz Nałęcz (SdPl) zarzucił Giertychowi kłamstwo. "Pan poseł Giertych złożył oświadczenie przed komisją, co było oczywistym kłamstwem, i w ten sposób zdyskwalifikował się jako członek komisji, bo nie można oczekiwać mówienia prawdy od świadków, kiedy samemu się kłamie" - powiedział Nałęcz.
"Potwierdziłem fakt spotkania, natomiast wszystkie szczegóły powiedziałem tego samego dnia dziennikarzom" - replikował Giertych.
Podczas wtorkowego wystąpienia przed komisją śledczą do spraw PKN Orlen pełnomocnik Jana Kulczyka mecenas Jan Widacki odczytał oświadczenie swego klienta. Kulczyk twierdzi w nim, że w czasie rozmowy na Jasnej Górze lider LPR Roman Giertych domagał się od niego materiałów obciążających prezydenta Kwaśniewskiego i miał obiecać biznesmenowi, że jeśli je dostarczy, będzie bezpieczny.
Po oświadczeniu Widackiego, Giertych odparł, że przypadkowo spotkał się z Kulczykiem na Jasnej Górze. "Zagadnął mnie, ja mu nie radziłem, aby przedstawił informacje o panu prezydencie czy dawał kompromitujące materiały odnośnie prezydenta. Zdawkowo przekazałem mu informacje, że powinien mówić prawdę, a jeśli jakieś dokumenty chciałby przekazać komisji, zawsze może to zrobić" - tłumaczył poseł LPR.
Według innego gościa niedzielnego programu, Ludwika Dorna (PiS), trwa atak na komisję śledczą, z tego względu wszyscy członkowie komisji powinni być bardzo ostrożni i roztropni. Ujawnił, że Kulczyk dwukrotnie chciał się z nim spotkać. "A ja dwukrotnie dałem mu do zrozumienia, że nigdy się z nim nie spotkam" - powiedział Dorn.
Obecny w studiu sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Dariusz Szymczycha, ocenił, że sprawa spotkania z Kulczykiem przyczyniła się do podważenia bezstronności Giertycha. "Jest pan zaangażowany w sposób polityczny i nie chodzi panu o poznanie prawdy, tylko dowiedzenie swojej teorii politycznej" - powiedział do Giertycha.
Również były szef Agencji Wywiadu, Zbigniew Siemiątkowski (SLD),uznał, że spotkanie z Kulczykiem było "wielką nieostrożnością" ze strony Giertycha.
em, pap