Aleksander Kwaśniewski, który nie pojawił się na kongersie, w liście do delegatów, odczytanym przez Marka Ungiera, pogratulował nowemu szefowi partii Józefowi Oleksemu i sekretarzowi generalnemu Markowi Dyduchowi.
Prezydent wyraził nadzieję, że dokonane przez Sojusz wybory oraz przyjęte dokumenty programowe będą sprzyjać odbudowie społecznej pozycji lewicy oraz pomogą jej uwolnić się od tego, co złe i przyczynią się do budowy wizerunku partii otwartej, nowoczesnej i etycznej. Prezydent liczy też, że Sojusz znajdzie partnerów w innych partiach lewicy.
Kwaśniewski podziękował w oddzielnym liście Janikowi za jego "trud włożony w kierowanie Sojuszem".
Nieobecność Kwaśniewskiego była różnie komentowana przez polityków SLD. Oleksy przyjął ją ze zrozumieniem. Jak powiedział, nie odczytuje tego jako wotum nieufności dla nowo wybranego przewodniczącego partii. "Rozumiem, że warunki nie pozwoliły mu na przybycie" - dodał. Podczas kongresu prezydent zadzwonił do Oleksego.
Podobnego zdania jak szef SLD był Marek Dyduch. Również były premier i b. szef SLD Leszek Miller nie sądzi, by prezydent obraził się na Oleksego i dlatego nie przybył na kongres. Zdaniem Millera, prezydent chciałby zachować "równy dystans" do wszystkich partii lewicowych.
Natomiast Janik, komentując nieobecność prezydenta na kongresie powiedział, że "wygrała inna koncepcja polityczna, co do której pan prezydent uznał, że nie jest mu po drodze". Zdaniem Janika, przegrała "koncepcja popierania rządu Belki, koncepcja dotrzymywania słowa, koncepcja jedności lewicy".
Sprawą, która wywołała duże poruszenie podczas Kongresu było ogłoszenie na specjalnej konferencji prasowej deklaracji powołującej Platformę "Socjaldemokratyczna Przyszłość". Ma ona być, według jej inicjatorów, działającą w zgodzie ze statutem Sojuszu wewnątrzpartyjną opozycją.
W deklaracji podkreślono m.in., że platforma powstała jako wyraz sprzeciwu wobec decyzji III Kongresu SLD i zaniepokojenia kierunkiem, w którym SLD podąża. Celem działania platformy ma być konsolidacja środowisk lewicy wokół idei społecznego postępu, awansu cywilizacyjnego i kulturowej modernizacji. "Za ważnych reprezentantów tej idei uważamy Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Marka Belkę i jego rząd" - podkreślono w deklaracji.
Jeden z inicjatorów platformy, sen. Andrzej Jaeschke pytany, czy inicjatywa ta jest wstępem do secesji z SLD odparł: "W polityce nigdy nie mówi się nigdy". Zapewnił jednak, że zrobi wszystko, by do rozłamu nie doszło, pod warunkiem jednak, że nowa inicjatywa będzie miała w ramach partii pole do nieskrępowanej, zgodnej ze statutem działalności.
Oleksy komentując powołanie platformy ocenił, że opozycyjność poglądów to rzecz zdrowa w partii. Jak powiedział, "nawet jeśli komuś nie odpowiada jakiś wybór personalny, to byłoby wielką małostkowością i płytkością dążyć w rozgoryczeniu z tego powodu do rozłamu".
Janik wykluczył wyodrębnienie się platformy z Sojuszu. Zaprzeczył, by jej powołanie było skierowane przeciw nowemu szefowi SLD - Oleksemu.
Bardzo emocjonalny przebieg miało zakończenie kongresu.
Janik zabierając głos ocenił, że na sali obrad uprawiane są kłamstwa i oszczerstwa. Jak podkreślił, Platforma "Socjaldemokratyczna Przyszłość" będzie ósmą platformą w SLD, ale - jak powiedział - twórcom pozostałych nie zarzucano, że są zdrajcami, że rozbijają partię. "Ja, podobnie jak wszyscy, zostaję w SLD. Zrobię wszystko, by umocnić Sojusz" - zapowiedział.
Podkreślił, że jego stanowczy sprzeciw budzą słowa, które usłyszał w sobotę na obradach kongresu - krytykujące Aleksandra Kwaśniewskiego, pierwszego szefa SLD. "Bez niego by tej partii nie było. Jak ktoś tego nie rozumie, ma albo krótką pamięć, albo kłamie" - powiedział.
"Obrazą dla posłów SLD" określił napaść na rząd premiera Marka Belki. Janik dodał też, że zapisał się do nowej platformy dlatego, że nie toleruje języka pogardy dla innych, jaki używany był podczas sobotnich obrad kongresu. "Ja myślałem, że +spieprzaj dziadu+ to jest język prawicy. Wczoraj ten sam język usłyszałem na tej sali. Nie ma na to mojego przyzwolenia. Cham jest zawsze chamem, obojętnie, czy lewicowy czy prawicowy" - powiedział.
Oleksy przemawiając ocenił, że emocjonalne wystąpienie Janika nie oddaje całej atmosfery kongresu. Jak dodał, "popierając Krzysztofa w jego oburzeniu" chce powiedzieć, że to, o czym mówił, to były incydenty, a nie linia tego kongresu.
Według Oleksego, kongres spełnił swe zadanie. "Przyjechaliśmy, aby się odrodzić" - podkreślił.
Zdementował pogłoski, iż linią podziału podczas kongresu był stosunek do rządu Marka Belki i "linia obojętności" wobec współpracy z prezydentem. Opowiedział się też za wiosennym terminem wyborów parlamentarnych, które, jego zdaniem, są dla Polski korzystniejsze. "Nie zmieniamy zdania i tego się trzymajmy" - podkreślił.
Poprosił również o poparcie jego decyzji o nie rezygnowaniu z funkcji marszałka Sejmu. "Byłaby to gratka dla prawicy, gdybyśmy taki prezent chcieli składać" - powiedział. Delegaci przyjęli jego decyzję oklaskami.
W niedzielę kongres wybrał czworo wiceprzewodniczących partii. Zostali nimi: Katarzyna Piekarska, Jerzy Szmajdziński, Grzegorz Napieralski (wszyscy troje przeszli w I turze wyborów) oraz Wiesław Szczepański (wybrany w II turze). Delegaci zrezygnowali z przeprowadzenia kolejnej rundy wyborów potrzebnej, by wyłonić piątego wiceprzewodniczącego; zostanie on wybrany na wiosennej konwencji Sojuszu.
Z kandydowania na wiceszefa SLD zrezygnowali zgłoszeni do wyborów w trakcie obrad Krzysztof Martens, który nie chciał wybierać między funkcją wiceprzewodniczącego partii a funkcją szefa podkarpackiego SLD, oraz lider mazowieckiego SLD Jacek Zdrojewski.
Przyjęto też kilka uchwał, m.in. w sprawie przyszłości polskiej lewicy, a także stanowisko w sprawie obecności polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku.
W trakcie kongresu Oleksy dokonał symbolicznego przekreślenia błędów, które popełnił Sojusz w ostatnim czasie - przekreślił przyniesioną przez działaczy Federacji Młodych Socjaldemokratów tablicę z wypisanymi aferami, m.in. starachowicką, aferą Rywina, tzw. aferą jednorękich bandytów oraz opolską.
ss, pap