Komisja wymontowała z wraku rejestrator pokładowy, tzw. czarną skrzynkę, który w wyniku uderzenia śmigłowca o ziemię uległ uszkodzeniu. "Mam jednak nadzieję, że informacje w nim zawarte będą do odzyskania. Jednak tu, w warunkach, w jakich pracujemy w Iraku, i przy zastosowaniu tego sprzętu było to niemożliwe" - powiedział szef komisji.
Rejestrator został w niedzielę wysłany drogą lotniczą do kraju, gdzie będą prowadzone prace nad odtworzeniem zawartych w nim danych, a "są to niezbędne informacje, żeby dotrzeć do prawdy". Dalsze badania będą prowadzone w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych i Wojskowych Zakładach Lotniczych. Według płk. Michałowskiego, wyjaśnianie przyczyn katastrofy potrwa około miesiąca i będzie żmudne, bo część informacji z rejestratora mogła zostać zniszczona.
Komisja nadal rozważa kilka przypuszczalnych przyczyn katastrofy: niesprawność agregatów instalacji paliwowej - pompy i filtrów paliwowych, zatarcie łożysk podpór pędni silnika i błąd w pilotażu. Płk Michałowski zaznaczył, że w Iraku piloci z powodu zagrożenia ostrzałem latają bardzo nisko - około 10 metrów nad przeszkodami - stale zmieniają prędkość, wysokość i kurs lotu. "Po ominięciu linii wysokiego napięcia pilot zniżył lot do wysokości około 15 metrów nad korytem rzeki, potem zderzył się z palmami. Nie wykluczamy hipotezy, że mógł wyłączyć się jeden silnik, a to w dużej mierze utrudniło dalszy lot i mogło doprowadzić do tego, że pilot popełnił błąd" - wyjaśnił szef komisji, zaznaczając, że niezbędne informacje o sprawności agregatów śmigłowca trzeba odzyskać z rejestratora lotu.
Komisja dokonała oględzin miejsca katastrofy, gdzie śmigłowiec zderzył się z palmami i spadł, obejrzała wrak śmigłowca, przeprowadziła rozmowy z załogą śmigłowca Mi-8, który towarzyszył Sokołowi, i dwoma Irakijczykami, którzy znajdowali się bezpośrednio w miejscu katastrofy. Zostaną też przeprowadzone rozmowy z pozostałymi świadkami - rannymi, którzy są już w Polsce.
Na miejscu katastrofy do akcji ratunkowej włączyło się też pięciu miejscowych mieszkańców, których pomoc przyczyniła się do sprawnej ewakuacji i przewiezienia rannych do szpitala. Dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe zamierzał zaprosić Irakijczyków do Diwanii, "jednak ze względów bezpieczeństwa prosili, aby tego nie robić". "W dniu dzisiejszym nasza grupa CIMIC dotarła do tych ludzi, zostali wyróżnieni przeze mnie skromnymi nagrodami finansowymi, otrzymali też upominki. Ja po prostu tym ludziom powiedziałem: dziękuję" - dodał generał Andrzej Ekiert.
Gen. Ekiert przyznał, że wstrzymanie lotów Sokołów w związku z wypadkiem poważnie utrudnia wykonywanie zadań przez dywizję: "Musimy się posiłkować lotnictwem amerykańskim, a nie jest to łatwy proces wobec toczących się w tej chwili operacji, w tym w Mosulu".
Śmigłowiec W-3 Sokół, lecący w parze z Mi-8 z Karbali do Diwanii, rozbił się w środę 8 km od Karbali. Na pokładzie znajdowało się czterech członków załogi i dwóch pasażerów- lekarzy. W katastrofie zginęły trzy osoby, trzy inne znajdujące się na pokładzie zostały ranne, kontuzji nogi doznała spiesząca z pomocą osoba z drugiego śmigłowca.
ss, pap