"Ustaliłem, że do uchybienia doszło, ponieważ sąd umorzył warunkowo postępowanie w maju 2004 roku opierając się na oświadczeniu oskarżonego z kwietnia 2004 oraz przeterminowanych danych pochodzących z Krajowego Rejestru Karnego" - powiedział sędzia Rost. Podkreślił, że aktualizacja danych dotyczących karalności oskarżonego musi być przeprowadzana co sześć miesięcy, gdy tymczasem w sprawie Krzysztofa Ungiera ostatnie dane dotyczące karalności pochodziły sprzed roku (wiosna 2003 roku).
Rost zaznaczył, że nie rozmawiał z sędzią, która przewodniczyła składowi sędziowskiemu w sprawie Krzysztofa Ungiera, bo jest ona na planowanym od dawna urlopie. Podkreślił, że do tej pory sędzia wykonywała swoje obowiązki bardzo przykładnie. Natomiast kierowniczka sekretariatu wydziału karnego giżyckiego sądu, powiedziała mu, że do naruszenia regulaminu doszło w wyniku "przeoczenia".
Rost poinformował, że decyzje o ewentualnych konsekwencjach w sprawie naruszenia regulaminu może podjąć prezes Sądu Okręgowego w Olsztynie albo minister sprawiedliwości. Podkreślił, że z jego rozmowy z przewodniczącym wydziału karnego sądu w Giżycku wynika, iż nie było żadnych nacisków co do wyniku postępowania sądowego dotyczącego Krzysztofa Ungiera. Sam Ungier nie mówił ani w rozmowach z policjantami, ani z prokuratorem czy sędzią, że jest synem ministra, a oni sami też nie skojarzyli nazwiska oskarżonego z ministrem w Kancelarii Prezydenta.
Decyzję o sprawdzeniu akt sprawy Krzysztofa Ungiera, syna byłego ministra kancelarii prezydenta, podjęto po nagłośnieniu sprawy w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej". We wtorek do Giżycka przybyli prokurator z prokuratury okręgowej i sędzia-wizytator z olsztyńskiego sądu, by w Sądzie Rejonowym zapoznać się z jej aktami. Giżycki sąd ponad pół roku temu umorzył warunkowo sprawę jazdy po pijanemu Krzysztofa Ungiera. Sprawę można jednak umorzyć warunkowo tylko wówczas, gdy oskarżony nie był wcześniej karany. Tymczasem Krzysztof Ungier był karany, a sędzia prowadząca sprawę nie sprawdziła jego karalności. On sam przed wydaniem decyzji o warunkowym umorzeniu także nie przyznał się, że był karany.
Jak napisała poniedziałkowa "Rzeczpospolita", w chwili gdy giżycki sąd umarzał sprawę z 2001 roku, Krzysztof Ungier był już prawomocnie skazany za prowadzenie (w 2003 r.) samochodu w stanie nietrzeźwym, próbę przekupienia policjantów, którzy go zatrzymali, oraz za lżenie funkcjonariuszy i grożenie im, gdy odmówili przyjęcia łapówki.
Z informacji uzyskanych w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie wynika, że niemożliwe jest już wniesienie do Sądu Najwyższego kasacji od prawomocnego wyroku w tej sprawie. Decyzja o warunkowym umorzeniu zapadła 14 maja. Po 7 dniach - 21 maja, gdy strony nie wniosły od niego odwołania, wyrok ten się uprawomocnił. Kasację od prawomocnego wyroku może wnieść w ciągu kolejnych 6 miesięcy Rzecznik Praw Obywatelskich albo Prokurator Generalny. Termin wniesienia kasacji upłynął 22 listopada 2004 roku.
Przewodniczący wydziału karnego w Sądzie Rejonowym w Giżycku sędzia Tomasz Zieliński twierdził, że Krzysztof Ungier został skazany w Warszawie, gdy już trwał proces w Giżycku. Według Zielińskiego, błędu nie można było uniknąć. Można by było go uniknąć tylko wówczas, gdyby oskarżony sam przyznał się do tego, że niedawno został skazany. Sąd mógłby obecnie ponownie podjąć sprawę, ale tylko wówczas, gdyby oskarżony złamał zasady warunkowego umorzenia, a do takiej sytuacji dotychczas nie doszło, zaś roczny okres próby warunkowego umorzenia mija w maju 2005 roku - twierdził sędzia.
W poniedziałek do dymisji podał się ojciec Krzysztofa - Marek Ungier - minister w kancelarii prezydenta. Prezydent Aleksander Kwaśniewski ją przyjął.
ss, pap
Czytaj też: Dymisja Ungiera!