Poinformował o tym w środę rzecznik tej prokuratury Maciej Kujawski. Podał, że przesłuchany "w styczniu 2005 r." Ungier (według nieoficjalnych informacji w sobotę) nie przyznał się do postawionych mu zarzutów i oświadczył, że "zawsze rzetelnie i sumiennie wypełniał swoje obowiązki w Juventurze".
Zarzuty, jakie prokuratura ostatecznie postawiła Ungierowi i Jackowi R. (a także innym członkom zarządu Juventuru: Henrykowi W. i Markowi Sz.) dotyczą działania na szkodę spółki przy sprzedaży hotelu "Dwór Wazów" we Wrocławiu (wrzesień 1992 r.) i hotelu "Słoneczny" w Zakopanem (październik 1993 r.). Drugi zarzut to nieogłoszenie w styczniu 1993 r. upadłości Juventuru oraz poświadczenia nieprawdy w akcie notarialnym sprzedaży "Dworu Wazów". Podejrzanym groziło za to do 5 lat więzienia.
Śledztwo w zakresie ostatniego czynu umorzono z powodu braku cech przestępstwa w działaniu członków zarządu - prokuratura uznała, że ścigany za to powinien być notariusz.
Postępowanie w sprawie Juventuru zostało wszczęte w marcu 1995 roku przez żoliborską prokuraturę rejonową. Postanowienie o postawieniu zarzutów Ungierowi zostało wydane w kwietniu 1998 r., nie został on jednak przesłuchany, a zarzuty nie zostały mu przedstawione. Gdy sprawę upubliczniły media - w listopadzie ubiegłego roku - szef żoliborskiej prokuratury Wojciech Maj i jej wiceszef Sławomir Santorek, którzy wydali postanowienie o przedstawieniu zarzutów Ungierowi, zostali odwołani z pełnionych funkcji. Śledztwo przejęła natomiast prokuratura okręgowa.
W tej sprawie przygotowywane były trzy opinie biegłych dotyczące wysokości szkód, jakie spółka Juventur poniosła w wyniku działania członków zarządu. Wszystkie zlecone były jeszcze przez żoliborską prokuraturę: pierwsza w maju 1997 r., druga w październiku 2000, a trzecia w sierpniu 2004 r.
W dwóch pierwszych były sprzeczności w określeniu wysokości szkód - np. pierwszy biegły ocenił, że w wyniku sprzedaży hoteli "Dwór Wazów" i "Słoneczny" spółka poniosła straty w wysokości ponad 3 mln złotych, drugi biegły wycenił je jednak na ok. 2 mln zł. "By rozstrzygnąć te sprzeczności powołano trzeciego biegłego, który nie stwierdził zaboru ani przywłaszczenia mienia i nie sprecyzował wysokości strat" - wyjaśnił Kujawski. Dodał, że według ostatniej opinii (wpłynęła ona do prokuratury w grudniu ub.r.), zarząd spółki Juventur działał zgodnie ze swoimi kompetencjami.
Kujawski podkreślił jednak, że na ostateczną decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa ta opinia wpływu nie miała. Podkreślił, że termin przedawnienia odnosi się do kwalifikacji prawnej zarzucanych czynów. Jeśli szkoda wyrządzona Juventurowi uznana byłaby za szkodę znacznej wartości, termin przedawnienia byłby o pięć lat wydłużony, w porównaniu z przyjętym w umorzeniu (grudzień 2003 r.). W tym przypadku prokuratura przyjęła jednak 10-letni okres przedawnienia - od grudnia 1993 r., gdy członkowie zarządu spółki, podejrzani w sprawie, ustąpili ze swoich stanowisk.
ss, em, pap