Zrobiłem to, by umożliwić dziennikarzom zwrócenie się do IPN o odtajnienie tych danych - powiedział Wildstein.
W wywiadie dla radia RMF Wildstein zapewnił, że nie opublikuje listy z kilku względów, m.in. "dlatego że to zwykłemu obywatelowi nic nie da, a stworzę asumpt do tego, aby potem utożsamiać te nazwiska, które tam się znajdują, z tajnymi współpracownikami. To jest przydatne dla dziennikarzy".
Specjalna komisja Instytutu Pamięci Narodowej ma do środy zbadać sprawę wycieku z IPN rzekomej "listy agentów", a w środę sprawą zajmie się kolegium IPN - poinformował w sobotę prezes IPN Leon Kieres. Dodał, że owa lista nie jest listą agentów, ale spisem osób pojawiających się w archiwach tajnych służb PRL.
Sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza". W sobotnim artykule pt. "Ubecka lista krąży po Polsce" napisała, że skopiowana w archiwum IPN przez nie wymienionego z nazwiska dziennikarza lista funkcjonariuszy tajnych służb PRL, agentów i kandydatów na agentów z "nieprawdopodobną liczbą 240 tys. nazwisk" krąży po Polsce. Komputer z bazą danych o archiwach znajduje się w czytelni od jesieni ubiegłego roku. Mają do niego dostęp wszyscy, którzy korzystają z archiwum.
em, pap