We wtorek Chim cofnęła pełnomocnictwa swoim adwokatom z wyboru: mec. Jackowi Brydakowi i Marcinowi Ziembińskiemu. W środę Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił zawiadomić dziekana stołecznej rady adwokackiej o tym, że obaj ci mecenasi - wyznaczeni przez sąd z urzędu do obrony Chim - unikają przyjęcia zawiadomienia ich o tym, że są obrońcami z urzędu, czym przyczyniają się do zagrożenia sprawy przedawnieniem.
Rada uznała w swej czwartkowej uchwale, że konstytucyjne prawo do obrony nie może być ograniczane nawet w imię sprawnego przebiegu procesu, "zwłaszcza w sytuacji gdy sąd orzekający na rozprawie nadrabia 12-letnie opóźnienie spowodowane wyłącznie przez organy wymiaru sprawiedliwości".
Według rady, jeżeli adwokaci stracili zaufanie swojego klienta, to nie wolno im go dalej bronić, bo narażają się na odpowiedzialność dyscyplinarną. Podkreślono, że sędzia nie ma prawa podważania oświadczenia oskarżonego, że stracił zaufanie do klienta. "Uzewnętrznianie przez sędziego przed wydaniem wyroku stosunku do postępowania oskarżonego i jego obrońcy świadczy o braku obiektywizmu" - czytamy w uchwale rady.
Rada podkreśliła też - co uznał już w latach 60. Sąd Najwyższy - że obrońca danego oskarżonego z wyboru nie może być potem jego obrońcą z urzędu. Jeśli jednak dochodzi do takiej sytuacji, adwokat powinien złożyć do sądu wniosek o zmianę jego decyzji oraz o zwolnienie go z obrony, a także zawiadomić o sprawie radę adwokacką (czego obaj mecenasi, jak dotychczas, nie zrobili - PAP).
"Tak to należy rozumieć" - tak rzecznik stołecznej rady mec. Jakub Jacyna odpowiedział na pytanie dziennikarzy, czy sąd się pomylił. Spytany, co teraz powinien zrobić sąd, odparł: "To jest pytanie do sądu". Podkreślił, że to nie adwokatura odpowiada za zagrożenie sprawy FOZZ przedawnieniem. Dodał, że oskarżony ma zawsze prawo wypowiedzieć pełnomocnictwo obronie.
Ponadto Rada wyraziła gotowość wskazania sądowi adwokatów, którzy podejmą się obrony Chim z urzędu.
Rada wyraziła także "głębokie zaniepokojenie" relacjami mediów, które bezpodstawnie przedstawiają adwokatów Chim jako tych, którzy uniemożliwiają zakończenie procesu, chcąc doprowadzić do jego przedawnienia.
W środę adwokaci nie stawili się w sądzie. Nieobecność obrońców jest zasadniczą przeszkodą w kontynuowaniu procesu, w sytuacji, gdy oskarżona Chim przebywa w areszcie. Prawo wymaga, by oskarżony pozbawiony wolności miał obrońcę - sąd nie zdecydował się bowiem zwolnić Chim z aresztu.
ss, pap