NSA o IPN

Dodano:   /  Zmieniono: 
IPN musi w trybie decyzji administracyjnej szczegółowo informować daną osobę, czy odmawia jej statusu pokrzywdzonego dlatego, że nie zachowały się żadne akta na jej temat, czy też dlatego, że osoba ta była agentem służb specjalnych PRL
- orzekł w środę Naczelny Sąd Administracyjny (NSA).

W precedensowym orzeczeniu NSA uwzględnił kasację Rzecznika Praw Obywatelskich. Andrzej Zoll uznał za dyskryminację dotychczasową praktykę IPN wystawiania identycznych zaświadczeń osobom, którym nie przyznano statusu pokrzywdzonego - zarówno byłym agentom (którzy z mocy ustawy o IPN nie mogą uzyskiwać tego statusu i  związanego z nim prawa dostępu do swej teczki), jak i tym, którzy byli w PRL prześladowani, a nie dostali tego statusu, gdyż w IPN nie żadnych akt na ich temat, bo służby PRL zniszczyły je na przełomie lat 1989-1990 albo wcześniej.

Teraz IPN będzie musiał - w miejsce lakonicznych zaświadczeń mówiących jedynie, że dana osoba nie jest pokrzywdzona, bo nie zachowały się jej akta - wydawać w trybie administracyjnym formalne postanowienia o odmowie nadania statusu pokrzywdzonego ze  szczegółowym jej uzasadnieniem. Osobie uznanej za agenta IPN będzie musiał podawać współpracę jako powód nie otrzymania przez nią statusu pokrzywdzonego (dziś takie osoby dostają odpowiedź, że  nie są pokrzywdzonymi bez podania powodu odmowy).

Postanowienia IPN w tych sprawach będzie można zaskarżać do sądów administracyjnych, które będą badały zasadność decyzji IPN. Dotychczas sądy te odrzucały skargi na zaświadczenia, gdyż nie  były one wydawane w trybie decyzji administracyjnej.

RPO wniósł kasację do NSA w sprawie Antoniego Krausa, który choć był jako działacz "Solidarności" zatrzymywany przez SB w latach 80., to z IPN, do którego wystąpił, dostał w 2003 r. zaświadczenie, że nie jest pokrzywdzonym. "Dopiero potem dostałem z IPN oddzielną informację, że nie jestem pokrzywdzony dlatego, bo  nie zachowały się żadne moje akta" - mówił Kraus dziennikarzom. "Pierwsza odpowiedź IPN zrównywała mnie z agentami SB" -  przekonywał.

NSA rozpatrywał kasację RPO od orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który w 2004 r. odrzucił skargę Krausa, argumentując, że zaświadczenie IPN nie było wydane w  drodze decyzji administracyjnej i dlatego WSA nie może się w ogóle tym zajmować. RPO uważał, że IPN powinien odmówić Krausowi nadania statusu pokrzywdzonego, bo samo uznanie, że nie jest on pokrzywdzonym zrównuje go z agentami służb PRL.

"Jeśli o danej osobie nie ma w IPN żadnych akt, to Instytut nie  może odpowiedzieć, że 'nie jest ona pokrzywdzoną'. Według ustawy o  IPN pokrzywdzony to ktoś, o kim służby PRL zbierały informacje i  dlatego o tym statusie nie może decydować to, czy akta z tymi informacjami dziś istnieją, czy nie" - przekonywał w NSA Andrzej Malanowski z biura rzecznika. Według niego, sprawa "listy Wildsteina" jeszcze bardziej zaostrzyła problem.

Malanowski powołał się na przykład Michała Żurawskiego, któremu z  tej samej przyczyny odmówiono w IPN statusu pokrzywdzonego, a o  którego zatrzymaniu przez SB razem z Lechem Wałęsą pisał w 1983 r. "Le Monde".

Radca prawny IPN Krzysztof Zając wnosił o oddalenie kasacji. Argumentował, że skoro status pokrzywdzonego daje prawo dostępu do  akt danej osoby znajdujących się w IPN, to nie można nadawać tego statusu komuś, czyje akta się nie zachowały. Podkreślał, że IPN nie ma ustawowego prawa badania, czy dana osoba faktycznie doznała jakichś krzywd w PRL. Dodawał też, że IPN nie prowadzi lustracji, bo nie ma np. prawa przesłuchiwania oficerów SB na temat czyjejś współpracy (to prawo ma Sąd Lustracyjny).

NSA uchylił orzeczenie WSA i zwrócił mu sprawę Krausa. WSA będzie musiał odesłać ją do IPN wraz ze swymi wskazówkami. "To  rewolucyjna zmiana w tego typu sprawach" - cieszył się po wyroku Malanowski. Zadowolony był także Kraus. "Zrobiłem to, by ułatwić położenie innym, którzy są w takiej samej sytuacji" - mówił.

To kolejne przełomowe orzeczenie NSA wobec IPN. Poprzednio w  styczniu 2005 r. sąd ten orzekł, że osoba, która była najpierw agentem tajnych służb PRL, a potem była inwigilowana, ma dostawać od IPN status pokrzywdzonego (będzie miała jednak prawo dostępu tylko do tych akt, które dotyczą jej inwigilacji, a nie wcześniejszej współpracy). Prasa zwracała uwagę, że na tej podstawie status pokrzywdzonego dostaliby także np. oprawcy ze  stalinowskiego UB, których po 1956 r. poddano inwigilacji.

ks, pap