Liderzy PiS Jarosław Kaczyński i PO Jan Rokita i Jarosław Kaczyński zgodnie zarzucili premierowi, że nie chce ostatni zejść z "tonącego okrętu".
"To jest wszystko próba ratowania pewnej formacji szerzej pojętej, próba ratowania nawet za cenę już kompletnej śmieszności; próba, w której się odrzuca wszelkie elementy godnościowe, bo ja nie ukrywam, że na miejscu premiera Belki bym pozostał do końca, bo po prostu tak wypada, że jak okręt tonie (...), kapitan nie powinien skakać pierwszy do szalupy" - powiedział J. Kaczyński.
Wtórował mu Rokita: "Kapitan, wedle zasady stworzonej w polskim charakterze narodowym przez obraz Lorda Jima, schodzi ostatni z okrętu, a jeśli nie schodzi ostatni, to ma z tego powodu cierpienia na własnym honorze do końca życia".
Lider PO porównał obecną sytuację z tą sprzed wyborów parlamentarnych z 2001 roku. "Jerzy Buzek schodził ostatni, Marek Belka myśli o tym tylko, jak by umknąć".
Rokita uznał jednak, że poza tym sytuacja jest podobna: "Wtedy SLD patrzyło z absolutnym lekceważeniem na kolejny odłamek, który powstaje z AWS. Dziś my patrzymy z kompletnym lekceważeniem na to, który kolejny odłamek z SLD powstaje" - powiedział Rokita. Zaznaczył, że do tych "odłamków" zalicza Partię Demokratyczną.
Według Tomasza Nałęcza (SdPl) "sytuacja będzie dziwaczna, bo niezależnie, czy Sejm się rozwiąże 5 maja czy się nie rozwiąże, to premier do czasu wyborów, budując nową opozycyjną partię, będzie premierem, bo jeśli Sejm skróci kadencję 5 maja, to przecież nie powoła nowego premiera".
Nałęcz widzi w tym "przede wszystkim kłopot Unii Wolności, która jak do tej pory dbała o standardy europejskie, cywilizowane, i było nie do pomyślenia, żeby człowiek UW stał na czele rządu, wobec którego jest ona w opozycji". Natomiast sam "premier jak to premier, zakochał się, moim zdaniem, na wiosnę, fascynacja jest pełna" - żartował Nałęcz.
Z kolei szef PSL Waldemar Pawlak powiedział, że nie życzy sobie "takiego uzupełniania opozycji o polityków, którzy bądź co bądź ponoszą odpowiedzialność za ostatni rok funkcjonowania".
Jeden z liderów LPR, Marek Kotlinowski, wyraził zaś nadzieję, że premier Belka "pogrzebie SLD i przybudówki SLD, pogrzebie Unię Wolności i pogrzebie również na samym starcie Partię Demokratyczną".
Oleksy uważa, że postawa premiera powinna skłaniać do refleksji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, "bo w końcu premiera rekomendował niesłychanie gorąco prezydent i też chyba jest zdziwiony, że premiera nie obchodzi na przykład, czy prezydent przyjmie dymisję czy nie, a w przecież w państwie nie można tak sobie wziąć teczki 5 maja i sobie pójść".
Uczestniczący w programie sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Dariusz Szymczycha tłumaczył natomiast sobotnie oświadczenie premiera jako "wyraz jego determinacji, żeby 5 maja w głosowaniu za samorozwiązaniem Sejmu nastąpiło takie głosowanie, żeby 307 posłów się znalazło (popierających rozwiązanie Sejmu - PAP). I w ten sposób niejako tymi zdecydowanymi wypowiedziami, w moim przekonaniu, pan premier Belka chce wymusić tę decyzję, bo ona jest zapewne lepsza niż przeciąganie" - podkreślił Szymczycha.
Szef klubu parlamentarnego SLD Krzysztof Janik powiedział w niedzielę na antenie radiowej Trójki, że większość posłów tego klubu zagłosuje przeciwko samorozwiązaniu Sejmu. "5 maja zdecydowana większość posłów SLD - mam nadzieję, że prawie wszyscy - zagłosuje przeciwko wnioskowi o rozwiązanie Sejmu. To jest 148 głosów; państwo dysponujecie 312 głosami" - zwrócił się Janik do polityków opozycji.
Na pytanie, czy SdPl wycofa poparcie dla rządu czy nie, Bogdan Lewandowski powiedział: "Sformułowaliśmy pismo do premiera Belki". Zapowiedział, że SdPl czeka na odpowiedź na to pismo i w zależności od niej "Socjaldemokracja podejmie właściwą decyzję".
ss, pap