Pozostali oskarżeni w największej aferze III RP zostali skazani na kary od 2 do 3 lat więzienia i grzywny. Oprócz grzywien skazani mają wpłacić Skarbowi Państwa prawie 80 mln zł - do niektórych kwot sąd dolicza też odsetki od 1990 r. Żemek i Chim mają oddać około 50 mln zł, a Zbigniew Olawa, Dariusz Przywieczerski, Krzysztof Komornicki i Irene Ebbinghaus ponad 18 mln zł.
Na podstawie opinii biegłych będącej podstawą wyroku sąd wyliczył, że uszczerbek w działalności FOZZ to 67 mln zł, ale to nie oddaje całokształtu strat, bo z powodu m.in. hiperinflacji i denominacji przyjęta wartość sprzeniewierzonych dolarów - według obowiązującego w danym dniu oficjalnych kursów NBP - była niższa niż wartość złotych. Uwzględniając utracone korzyści sąd wskazał, że strata po działalności FOZZ wynosi ponad 134 mln zł. "Gdyby policzyć całokształt, to za utracone pieniądze można by wykupić polski dług o wartości prawie 673 mln złotych" - dodał sędzia Andrzej Kryże.
Sąd uznał Żemka za winnego przywłaszczenia majątku FOZZ wartości 15 mln zł i niegospodarności, która pociągnęła za sobą uszczerbek w majątku FOZZ w wysokości 47,5 mln zł. Także drugą główną oskarżoną Janinę Chim sąd uznał za winną obu zarzutów - przywłaszczenia i niegospodarności, co przyniosło uszczerbek 20 mln zł.
Sąd przyznał, że nie wiadomo, gdzie są pieniądze "wyprowadzone" z FOZZ. Prawdopodobnie na zaszyfrowanych kontach w zagranicznych bankach, w firmach powierniczych i jako ciche udziały w spółkach - wyraził przypuszczenie sąd.
Zdaniem sądu, Żemek przyszedł do Funduszu już z zamiarem wyprowadzenia stamtąd pieniędzy. "Prawda i uczciwość dla oskarżonych zdają się nie istnieć jako wartości obiektywne, utożsamili z nimi własną korzyść. Oskarżeni przestali rozumieć naganność swych czynów" - mówił Kryże o oskarżonych.
Podkreślił, że ludzie kierujący FOZZ zagarnęli wielkie sumy w trakcie przemian ekonomicznych. "Okradali Polskę w okresie, gdy kształtowała się nasza wolność i niezależność, także ekonomiczna. To ludzie inteligentni, nie mogli nie zdawać sobie z tego sprawy. Kierowała nimi żądza pomnożenia bogactwa, mimo że już wtedy byli zamożni" - dodał sędzia. Powiedział też, że oskarżeni zastraszali pracowników FOZZ, by nie wyjawili wiadomych im nadużyć w razie kontroli.
Sąd podkreślał podwójną rolę Chim, która pełniąc funkcję wicedyrektora FOZZ była także asystentką szefa Universalu Dariusza Przywieczerskiego. Pełnej roli Przywieczerskiego w FOZZ proces nie wyświetlił z braku dowodów. Chim - mówił sąd - prowadziła drugą, nieoficjalną księgowość FOZZ w komputerze znajdującym się w Universalu. Dokumentację zniszczono po odejściu Chim z FOZZ. Według sądu, o wszystkim wiedział dyrektor. "Chim nie potrzebowała upoważnień. Żemek akceptował wszystkie jej działania. Była jego wspólniczką w działalności, którą traktowali jak prywatny interes" - mówił Kryże.
Także nagły wzrost zamożności ich rodzin, zdaniem sądu, "trzeba wiązać z działalnością oskarżonych". Wkrótce po objęciu przez Chim stanowiska w FOZZ jej nastoletnia córka kupiła za gotówkę dwupoziomowe mieszkanie. Uwzględniając ówczesne maksymalne zarobki musiałaby - wyliczył sąd - odkładać przez 61 lat nie wydając nic na utrzymanie, tymczasem nie pracowała, bo chodziła do szkoły. "Darowizna" oskarżonej Ebbinghaus pozwoliła, według sądu, kupić jej ojcu warsztat samochodowy z myjnią.
Sąd nie uznał tłumaczeń Żemka o nowatorskich metodach FOZZ, nie zgodził się też, by współpraca z wojskowymi służbami specjalnymi miała go uwalniać od odpowiedzialności za nadużycia i niegospodarność. Wykazywał sprzeczności w twierdzeniach Żemka o jego ubezwłasnowolnieniu przez wojskowe służby specjalne, które miały mu wydawać polecenia, a - według złożonych kiedy indziej wyjaśnień - akceptować warunki stawiane przez Żemka. Odnosząc się do wyjaśnień Żemka w sprawie dyspozycji z Ministerstwa Finansów, Kryże powiedział, że funkcjonariusz publiczny, jeśli uzna, że nie ma warunków, by wykonywać swoją pracę, powinien zrezygnować ze stanowiska.
Sąd zwrócił uwagę, że także po formalnym odwołaniu ze stanowiska dyrektora, gdy Żemek był doradcą likwidatora FOZZ, nadal wydawał polecenia i pogłębiał straty Funduszu.
Według sądu, informacje udzielone przez oskarżonego na utajnionej części rozprawy pozostały bardzo ogólne i nie wniosły niczego nowego, toteż bezzasadne byłoby wyłączanie jawności części ogłaszanego wyroku.
Sąd orzekł wyrok na krótko przed terminem przedawnienia karalności niektórych czynów. Pierwsze, te najmniejszej wagi, przedawnią się już w kwietniu tego roku, następne w sierpniu, najpoważniejsze, stawiane głównym oskarżonym - latem przyszłego roku. Wtorkowy wyrok nie wstrzyma przedawnienia - liczy się orzeczenie prawomocne.
Mimo że sąd uznał winę oskarżonych, złagodził kary w porównaniu z żądaniem prokuratury. "Przez kilkanaście lat stoją już pod pręgierzem oskarżenia prokuratorskiego. Poza tym, choć sąd nie może wykraczać poza granice oskarżenia, to można ograniczyć się do uwagi, że byli tacy, którzy roztaczali parasol ochronny nad działalnością oskarżonych. Jeśli więc tylko ci podsądni mają ponieść odpowiedzialność za całą sprawę, to kary sąd musi miarkować" - wyjaśnił Kryże.
Prokuratura żądała dla Żemka 12 lat więzienia oraz 720 tys. zł grzywny, 7 lat i 400 tys. zł grzywny dla Chim, po 5 lat i 320 tys. zł grzywny dla Przywieczerskiego i Olawy oraz po 3 lata i 300 tys. zł grzywny dla Ebbinghaus i Komornickiego. Obrona wnosiła o uniewinnienie wszystkich podsądnych.
Wyrok jest nieprawomocny; można się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Żemek już zapowiedział apelację.
Sędzia Barbara Trębska, rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który jest sądem II instancji w tej sprawie, powiedziała, że nie wiadomo, kiedy zostanie rozpatrzona apelacja (czeka się na nią w SA nawet miesiącami). W największych sprawach sędziowie zapoznają się z aktami sprawy co najmniej przez dwa miesiące.
Proces w sprawie FOZZ znalazł - jeszcze nieprawomocny - finał z górą 14 lat od wykrycia afery przez Najwyższą Izbę Kontroli. Niektórzy pracownicy Izby, którzy się zajmowali sprawą, nie żyją (inspektor Michał Falzmann zmarł na atak serca, szef Izby Walerian Pańko zginął w wypadku samochodowym).
Warszawska prokuratura wojewódzka rozpoczęła śledztwo w sprawie FOZZ w maju 1991 r. Akt oskarżenia przekazała do Sądu Wojewódzkiego w lutym 1993 r. We wrześniu sąd odesłał sprawę prokuraturze do uzupełnienia. Ponowny akt oskarżenia trafił do sądu w styczniu 1998 r. Proces rozpoczął się w grudniu 2000 r. Przerwano go rok później, gdy prowadząca proces Barbara Piwnik została ministrem sprawiedliwości. Ponowny proces - pod przewodnictwem Andrzeja Kryżego - ruszył we wrześniu 2002 r. Odbyło się 241 rozpraw.
Zadowolenie z wyroku wyraził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski. Zwrócił uwagę, że sąd "przeniósł ciężar odpowiedzialności" z kar więzienia na różnego rodzaju świadczenia finansowe. "To pozwoli odzyskać środki utracone w wyniku działalności FOZZ, a także spowoduje, że w przyszłości oskarżeni nie będą mogli korzystać z uzyskanych w nielegalny sposób pieniędzy" - ocenił.
Nie wykluczył jednak, że prokuratura złoży apelację w związku z tym, że sąd dokonał zmian w opisach czynów zarzucanych oskarżonym. Kujawski wyraził nadzieję, że sąd stosunkowo szybko wyda pisemne uzasadnienie wyroku, by uniknąć przedawnienia.
ss, ks, pap