Dodał, że według docierających do niego informacji stan zdrowia papieża jeszcze w czwartek nie wskazywał na to, że może on odejść tak szybko.
Pytany o słowa ks. Adama Bonieckiego, opublikowane w poniedziałkowej "Trybunie" (ks. Boniecki powiedział, że to "niezrozumiałe", iż prymas w tak nadzwyczajnej sytuacji nie był z wiernymi w Polsce ani w Watykanie z papieżem) i indagowany, czy żałuje, że tego nie zrobił, odparł, że nie, bo wypełniał swą powinność związaną z powierzoną mu opieką duszpasterską nad emigracją. "Nie będzie mi żadna licha gazeta mówić, co ma robić prymas" - zakończył. We wtorek rano w wypowiedzi dla radia zapewnił, że nie żałuje tych słów.
Powiedziałem "Trybunie", że nie rozumiem, dlaczego prymas nie wrócił z Argentyny na wieść o śmierci papieża; wszystkiego rozumieć nie muszę - oświadczył dziś ks. Adam Boniecki. Dodał, że tak, jak wiele innych osób, bardzo odczuł nieobecność prymasa.
"Kiedy zadzwonił ktoś z redakcji +Trybuny+ pytając mnie, dlaczego w godzinach konania i śmierci Papieża Ksiądz Prymas nie przerwał swej wizyty w Argentynie i nie wrócił do Polski, odpowiedziałem, że nie mogę tego komentować i że odpowiedzi z pewnością udzieli Ksiądz Prymas. Na kolejne pytanie, czy rozumiem, dlaczego nie wrócił, powiedziałem, że nie, że nie rozumiem, bo rzeczywiście trudno mi to zrozumieć" - napisał Boniecki w oświadczeniu.
"Zapytany na koniec przez dziennikarkę +Trybuny+, czy może to, co powiedziałem, wydrukować, wyraziłem zgodę. Przecież wszystkiego rozumieć nie muszę, a pozostaje faktem, że podobnie jak wiele innych osób bardzo odczułem brak obecności Księdza Prymasa w tym niezwykłym dla narodu momencie i chyba nie ma powodu, by tego odczucia się wypierać lub wstydzić" - wyjaśnił naczelny "Tygodnika Powszechnego".
Prymas uda się do Rzymu w środę. We wtorek, wraz z całym Episkopatem, będzie celebrował uroczystą mszę żałobną na pl. Piłsudskiego w Warszawie.
ss, pap