Ksiądz mówił o tym, gdy składał wyjaśnienia dotyczące m.in. zapłaty przez niego tzw. nietrafionych kredytów w legnickim oddziale Kredyt Banku. "Na prośbę dyrekcji oddziału Kredyt Banku spłacałem w latach 1999-2001 cudze kredyty. Robiłem to dla dobrej współpracy z Kredyt Bankiem. Jego dyrektor powiedział, że kredyt Kolasińskiego stanowi duży problem i centrala go naciska" - tłumaczył M.
Zeznał, że nie znał Kolasińskiego, a pożyczkę zaciągniętą przez polityka w Kredyt Banku spłacił w grudniu 1999 roku. Wysokość zobowiązania - według księdza - sięgała ok. 3 mln zł. "Nie ratowałem Kolasińskiego, ale Kredyt Bank. Jego dyrektor dostał potem list pochwalny za spłacenie tej pożyczki" - powiedział M.
Dodał, że któregoś dnia Kolasiński przyjechał, aby mu podziękować i zapewnić o tym, że zwróci pieniądze. "Rozmowa trwała 10 minut, nie miałem czasu, bo wyjeżdżałem. Powiedziałem: jak będzie miał, to mi odda i tyle" - stwierdził ksiądz. Dodał, że gdy próbował przez swoich ludzi poprosić o ich zwrot, bo pojawiły się problemy ze spłatą salezjańskich kredytów, otrzymał odpowiedź od swoich współpracowników, że nie ma co liczyć na pieniądze od Kolasińskiego. "Do dziś ich nie otrzymałem" - zeznał ksiądz.
Były poseł AWS Marek Kolasiński i jego krewni oskarżeni są m.in. o wyłudzanie kredytów z banków w Olkuszu, Chranowie, Trzebini i Sosnowcu oraz nienależnego zwrotu podatku VAT. Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Rejowym w Olkuszu. Do czasu jego zakończenia w Sądzie Okręgowym w Lublinie zawieszono inny proces przeciwko Kolasińskiemu. Oskarżony jest on w nim o udział w wyłudzeniach kredytów z banku w Lubartowie oraz wyłudzeniach podatku VAT.
Ksiądz Ryszard M. to były prezes lubińskiej fundacji im. św. Jana Bosko. Jest on jednocześnie głównym podejrzanym w całej aferze związanej z kredytami salezjańskimi. Podczas zeznań ksiądz wyjaśniał okoliczności związane z udzielaniem przez Kredyt Bank kredytów indywidualnych dla ok. 120 osób, ze szczególnym uwzględnieniem 11 oskarżonych w procesie w Legnicy.
Chodzi o kredyty, które - według prokuratury - wyłudziły na podstawie sfałszowanych dokumentów prywatne osoby. Oskarżonymi są przedstawiciele rodzin katolickich z Lubina, których o wzięcie na własne nazwiska kredytów poprosili księża mówiąc im, że pieniądze wspomogą budowę kościoła i działalność gimnazjum prowadzonego przez salezjan. Miał je spłacić Ryszard M., tak w końcu tak się nie stało i długi zaczęli odzyskiwać komornicy.
Ryszard M. przeprosił w środę oskarżonych w aferze salezjańskiej za to, że zostali oszukani przez niego. Podkreślił, że nie zdawali oni sobie sprawy, iż działali niezgodnie z prawem oraz że dokumentacja, konieczna do uzyskania kredytów, była sfałszowana. "Mają prawo i obowiązek czuć się oszukani przeze mnie, ale i przez bank, który ich nie informował, że biorą kredyt, w jakiej wysokości go zaciągają i jakie dokumenty są potrzebne" - zeznał ksiądz M.
Według niego, maklerzy prowadzący dla niego transakcje i zawierający krótkoterminowe kontrakty oszukali go, w wyniku tego utracił kilka milionów dolarów. "Na giełdę początkowo poszły moje osobiste oszczędności. Były wysokie zyski. W pewnym jednak momencie zostałem okradziony. Ponieważ miałem na głowie budowę, musiałem płacić firmom i wtedy uzupełniłem te braki kredytami indywidualnymi na podstawione osoby, na co namówił mnie bank" - zeznał ksiądz.
Podkreślił, że cały czas dążył do tego, aby te kredyty zostały spłacone. "Ostatecznie, to właśnie z mojej inicjatywy i dzięki moim zabiegom kredyty indywidualne zostały spłacone przez zgromadzenie salezjan" - przekonywał w sądzie ksiądz. Mówił, że gdyby go nie nazywano w prasie "bandytą" i nie aresztowano to wszystko spłaciłby sam, miał bowiem obietnicę otrzymania 30 mln dolarów, ale jego przyjaciele w Watykanie "przestraszyli się".
Kolejną rozprawę zaplanowano na 28 kwietnia.
Wrocławska prokuratura w sprawie afery salezjańskiej prowadzi śledztwo dwutorowo. W jednym wątku bada sprawę wszystkich kredytów indywidualnych, w drugim sprawę udzielenia salezjanom przez Kredyt Bank z Legnicy 65 pożyczek na kwotę łączną 418 mln zł. W wątku dotyczącym kredytów indywidualnych, zarzuty postawiono również pracownikom banku z Legnicy oraz pracownicom salezjańskiej fundacji, które fałszowały dokumenty potrzebne do pobierania kredytów. Zdaniem prokuratury, robiły to na polecenie księdza Ryszarda M.
ks, pap