"Jako społeczeństwo głęboko, fundamentalnie i właściwie bez większych zastrzeżeń zaakceptowaliśmy UE" - podkreślił Belka w swoim wystąpieniu. "Ale jest niepoprawnością polityczną przyznać się do tego publicznie" - dodał. Premier ocenił bowiem, że Polska jest chyba jedynym krajem w Europie, w którym klasa polityczna jest bardziej eurosceptyczna od społeczeństwa.
Szef rządu zwrócił uwagę, że rozszerzenie UE zmieniło także samą Wspólnotę - "zmienił się charakter dyskursu politycznego w Unii i zmieniła się polityka zagraniczna". Belka uważa, że nowe kraje wniosły do Unii doświadczenie wielkiej zmiany i wielkich reform, które dla zachodnich społeczeństw są rzeczą niezwykłą.
Zdaniem premiera, po ubiegłorocznym rozszerzeniu Unii w europejskiej polityce zagranicznej zupełnie inaczej traktuje się sprawę tzw. wschodniego sąsiedztwa UE. Belka ocenił, że gdyby nie było rozszerzenia UE, bardziej prawdopodobne byłoby, że w trakcie "pomarańczowej rewolucji" w Kijowie w ubiegłym roku doszłoby do rozlewu krwi.
"Gdyby Polska nie zmieniła dwustronnych relacji między Kijowem a Warszawą w wielostronną mediację Unii Europejskiej, prawdopodobieństwo rozlewu krwi (na Ukrainie) byłoby znacznie większe ze wszystkimi tego konsekwencjami dla Unii Europejskiej" - powiedział.
Zdaniem premiera, Polaków zaskoczył "sam fakt członkostwa" w UE. Przypomniał on, że półtora roku temu straszono Polaków zalewem zachodniej taniej żywności i bankructwem polskiego rolnictwa. "Stało się odwrotnie. Do rolnictwa napłynęło 7,5 mld zł w formie różnych świadczeń" - powiedział Belka. Dodał, że wpłynęło to nie tylko na zmianę nastrojów na wsi, ale i stanu polskiego rolnictwa.
Belka wskazał też, że do Polski - kraju UE - przyjeżdża więcej turystów zagranicznych, wzrosło też zainteresowanie Polską wśród zagranicznych przedsiębiorców. Rok 2004 był najlepszy od czterech lat pod względem napływu inwestycji gospodarczych - zaznaczył szef rządu.
"Nie wszędzie sytuacja się poprawiła, ale pokażcie mi jedną dziedzinę, w której się pogorszyło" - powiedział premier. Jedynym przykładem gorszej sytuacji po wejściu do UE, jaki znalazł, były narzekania dealerów nowych samochodów. "No ale jak sprowadza się milion używanych samochodów..."- dodał.
Premier wskazał równocześnie na wyzwania związane z obecnością w UE w kolejnych latach - takie jak dobre wykorzystanie środków unijnych czy zachowanie dyscypliny budżetowej.
"Jestem głęboko przekonany, że członkostwo w UE pozwoli nam trwale zwiększyć tempo wzrostu gospodarczego - choćby przez napływ funduszy strukturalnych" - ocenił premier. Jego zdaniem, najważniejsze jest to, żeby tego dobrego okresu wzrostu gospodarczego nie zmarnować. W tym celu, zdaniem premiera, musimy utrzymywać dyscyplinę budżetową.
"W okresie wzrostu gospodarczego jest łatwiej dyscyplinować wydatki" - przekonywał. Chodzi bowiem - argumentował - nie o to, by ciąć wydatki, tylko je zamrażać lub hamować ich wzrost. Brak dyscypliny - przestrzegał - spowoduje, że stracimy szanse na szybkie wejście do strefy euro i obniżenie bezrobocia.
Belka ocenił też, że na razie z wykorzystaniem funduszy UE idzie nam dobrze, nie mamy problemów z przygotowaniem dobrych projektów. Na razie nie są to jednak jeszcze wielkie sumy - zastrzegł. Zdaniem Belki, problemem nie jest tzw. współfinansowanie projektów z własnych środków, tylko nieelastyczność naszych przepisów. Mamy tendencję do tworzenia przeregulowanych systemów, w których najważniejsze jest bezpieczeństwo urzędnika, a nie wykorzystanie pieniędzy - uznał.
Konferencję z okazji pierwszej rocznicy naszego wejścia do Unii w warszawskiej Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego zorganizował Urząd Komitetu Integracji Europejskiej.