Belka: nikt nikomu łaski nie robi (aktl.)

Belka: nikt nikomu łaski nie robi (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Marek Belka zrezygnował z funkcji prezesa Rady Ministrów i podał do dymisji całą Radę Ministrów. Prezydent tej dymisji jednak nie przyjął.
Stosowny dokument w tej sprawie premier przesłał rano na ręce prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, a przed południem przyjechał na spotkanie z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, by zgodnie z własnymi zapowiedziami złożyć dymisję. Jego decyzja jest związana z czwartkową decyzją Sejmu, który opowiedział się przeciwko skróceniu kadencji. Oznacza to, że wybory parlamentarne odbędą się w konstytucyjnym, jesiennym terminie. A Belka obejmując w maju ubiegłego roku urząd premiera, mówił, że  ten kontrakt jest na rok.

Prezydent dymisji nie przyjął, bo - jak powiedział - powoływanie dziś nowego rządu byłoby niecelowe i  proceduralnie skomplikowane. Według niego, gdyby teraz musiałaby się odbyć procedura powoływania nowego gabinetu, wówczas w przypadku niepowodzenia tej misji Polsce groziłyby wybory latem.

"Rząd pracuje i oczekuję, że będzie pracował aż do wyboru nowego parlamentu i powołania nowego rządu" - powiedział. Jak zaznaczył, 3 maja rozmawiał z Belką i - jak dodał - "nie zaszły nowe okoliczności", stąd decyzja o nieprzyjęciu dymisji.

Zapowiedział, że decyzję o wyznaczeniu terminu wyborów parlamentarnych podejmie po 21 lipca. Jak dodał, w grę wchodzą terminy od 25 września, przez kolejne cztery weekendy.

Premier Belka po odrzuceniu przez prezydenta swojej dymisji zapowiedział, że  rząd będzie wykonywał swoje zadania do ostatnich godzin funkcjonowania.

"Rząd nie robi łaski ani prezydentowi, ani przede wszystkim Polakom" - powiedział Belka. "Jeżeli jest do wykonania zadania, to do  ostatnich godzin funkcjonowania będzie je wykonywał jak najlepiej" - oświadczył.

Belka przyznał na konferencji prasowej po nieformalnym spotkaniu ministrów, że po porannej wypowiedzi Aleksandra Kwaśniewskiego dla  radiowych "Sygnałów Dnia" wzrosły jego nadzieje na to, że dymisja zostanie przyjęta.

W porannych "Sygnałach Dnia" prezydent powiedział, że jeżeli premier przedstawi mu argumenty, których nie będzie mógł odrzucić, wtedy "dymisja może być przyjęta".

Premier wyjaśnił, że o wszystkich "za" i "przeciw" dymisji dyskutował z prezydentem we wtorek 3 maja. Od tego dnia - dodał -  nie pojawiły się żadne nowe argumenty. W piątek Belka złożył krótką wizytę w Pałacu Prezydenckim, ale - jak powiedział - tylko po to, by usłyszeć decyzję prezydenta.

Szef rządu zapewnił, że nie czuje się jak zakładnik sytuacji, w  której on chciał odejść, ale prezydent się na to nie zgodził. Funkcja premiera - powiedział - to jest służba.

Według Belki, ministrowie nie traktują pracy w rządzie jako "jakiejś okazji, koryta, czy tego przysłowiowego stołka". "My to  traktujemy jako służbę, jako pewien szczególnego rodzaju przywilej i jak powiedziałem - łaski nie robimy" - podkreślił.

Zwrócił się też do dziennikarzy, by nie pisali, że "czuje się on zakładnikiem, że jest nieszczęśliwy itd". "Przepraszam bardzo -  skoro się zgodziłem być premierem, to muszę to wykonać z  największą determinacją i konsekwencją do ostatnich dni swego urzędowania" - oznajmił premier.

Podkreślił też, że skoro zapadła decyzja, iż jego dymisja nie  zostanie przyjęta, to wniosek z tego taki, że rząd musi dalej działać. Premier zapowiedział, że najważniejsze w dalszej pracy jego gabinetu sprawy to m.in.: zapewnienie wykorzystania funduszy strukturalnych, kontynuacja prywatyzacji, przygotowanie budżetu państwa na 2006 rok.

Do prac nad przyszłorocznym budżetem Belka zaprosił opozycję. Zapewnił, że minister finansów Mirosław Gronicki jest otwarty na  opinie i sugestie. Jednocześnie Belka przyznał, że liczy się z  tym, iż partie opozycyjne nie będą chciały brać odpowiedzialności za przyszłoroczny budżet. "Łatwiej jest krytykować" - ocenił.

W sprawie prywatyzacji - oświadczył premier - rząd będzie robił to, co uważa za stosowne i co jest zgodne z interesem kraju, polskiej gospodarki i konkretnych przedsiębiorstw.

"To nie jest tak, że odłożenie - ad calendas graecas obawiam się -  prywatyzacji pewnych przedsiębiorstw nie pociąga za sobą niemalże natychmiastowych, bardzo poważnych negatywnych konsekwencji" -  podkreślił Belka. Dodał, że gdyby rząd był nieodpowiedzialny, to  by "chował uszy po sobie" i nic nie robił. "Tak nie będzie" -  zapewnił.

Ponadto - powiedział Belka - rząd chce wyciągnąć wnioski z  funkcjonowania systemu ochrony zdrowia pod rządami nowej ustawy i  przygotować modyfikację tego systemu. Rada Ministrów określi też polską pozycję w negocjacjach nad nowym budżetem UE na 2007-20013 rok - podkreślił.

Dodał, że być może w kwestii tego budżetu dojdzie do jakichś ustaleń jeszcze w pierwszej połowie tego roku. "Przygotowujemy się do tego" - zapewnił premier.

Za ważną sprawę uznał też niedopuszczenie do demobilizacji w  administracji państwowej. "Jeżeli będziemy obserwować demobilizację w pracy, odkładanie decyzji, rozprzężenie, będziemy podejmować zdecydowane działania, w tym kadrowe" - ostrzegł.

Belka podtrzymał zapowiedź, że w niedzielę będzie gościem na  zjeździe założycielskim Partii Demokratycznej i stanie się "niejako automatycznie jej członkiem-założycielem".

Podkreślił jednak, że najważniejsze jest pełnienie funkcji premiera, więc "aktywność w budowie partii, czy uczestnictwo w  kampanii politycznej, musi zejść na drugi plan".

"Ale to dla wszystkich nie powinno być ani niespodzianką, ani też zaskoczeniem. Najważniejsze jest, by Polska miała dobrze funkcjonujący rząd i nie uczynię niczego, aby dodatkowo pogorszyć relacje rządu z klubami parlamentarnymi" - dodał.

ss, ks, pap