Do wypadku doszło 15 marca ub. roku na obwodnicy bocheńskiej w Łapczycy (Małopolska) podczas przejazdu kolumny samochodów rządowych z Krakowa do Tarnowa. W kolumnie nie było ówczesnego premiera Leszka Millera, który poleciał wcześniej śmigłowcem. Jadący jako trzeci w kolumnie, poprzedzanej dwoma policyjnymi pilotami, Przemysław W. zahaczył terenowym samochodem bmw o przyczepę stojącego na poboczu samochodu, a po uderzeniu jego obrócone auto zatarasowało lewy pas ruchu. Na bmw wpadły kolejne samochody z kolumny. W sumie w wypadku uczestniczyło siedem aut, a obrażenia odniosło 11 osób. Jak się okazało, rządowe bmw nie miało wykupionej polisy auto casco.
Jak wykazało badanie przeprowadzone 2,5 godziny po zdarzeniu, w momencie wypadku oskarżony miał 0,2 promila alkoholu we krwi. Przemysława W. zbadano dopiero w szpitalu, choć innych kierowców z kolumny testowano alkomatem na miejscu wypadku.
Prokuratura zarzuciła Przemysławowi W. nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym poprzez błędny i nieadekwatny do warunków dobór toru jazdy i spowodowanie wypadku, w którym poszkodowanymi okazali się dwaj najciężej ranni: wojewoda małopolski Jerzy Adamik i poseł SLD Kazimierz Chrzanowski, u których leczenie przekraczało termin 7 dni.
Oskarżony przed sądem nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jednak na pytania sędziego, prokuratora i obrońcy.
W. tłumaczył, że przejazd odbywał się w ogromnym pośpiechu, bo plany premiera zmieniły się nagle i kolumna miała mało czasu na dojazd do Tarnowa. Powiedział, że przyczepę, o którą zahaczył, zauważył kilkanaście metrów przed zderzeniem i nie mógł gwałtownie zahamować, bo tuż za sobą miał busa, którym jechało kilkanaście osób z Urzędu Wojewódzkiego.
Kierowca busa, należącego do urzędu wojewódzkiego, zeznawał, że jadące przed nim bmw już od Krakowa jechało zygzakiem, a kierowca ciągle zmieniał pasy. Stojącą na poboczu przyczepę minęły bezkolizyjnie cztery inne samochody z kolumny, a dopiero piąty o nią zahaczył. Według biegłego, zajmującego się rekonstrukcją wypadków drogowych, przyczyną zderzenia było złe wybranie przez oskarżonego toru jazdy.
Sąd podzielił argumenty prokuratury. Uznał, iż oskarżony ponosi winę za nieumyślne spowodowanie wypadku. Jak podkreślił, Przemysław W. nie zachował dwóch podstawowych zasad: nie obserwował drogi i nie dobrał odpowiedniego toru jazdy. Podkreślił, że gdyby oskarżony poruszał się samochodem w tzw. obrysie poprzedzających go samochodów, do wypadku by nie doszło.
"Zdarzenia z udziałem kierowców BOR rzucają cień na działalność tej elitarnej instytucji, w której powinni pracować funkcjonariusze cechujący się najwyższym stopniem profesjonalizmu i nieposzlakowaną postawą etyczną" -powiedział w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Tomasz Kozioł.
Oskarżony nie stawił się w poniedziałek do sądu. Pod koniec marca sąd grodzki w Bochni uznał Przemysława W. winnym kierowania samochodem po spożyciu alkoholu i ukarał go tysiącem złotych grzywny oraz zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych na rok. Ten wyrok również jest nieprawomocny, ponieważ obrońca oskarżonego złożył w imieniu swojego klienta odwołanie. Przemysław W. wyjaśniał, że wieczorem i rano wypił dwie łyżeczki preparatu Amol, jednak biegli wykluczyli, aby tłumaczyło to zawartość alkoholu w jego krwi.
ss, pap