Wyrok kończy w I instancji sprawę zlikwidowanego w 2002 r. tzw. klubu czy też gangu pedofilów - jak grupę nazwały wtedy media - a któremu to określeniu sprzeciwili się we wtorek sąd, prokuratura i obrona.
Klub tworzyli nie oskarżeni o pedofilię, ale pokrzywdzeni z tej sprawy, małoletni, trudniący się zawodowo prostytucją na dworcu - powiedział sędzia Jacek Łabuda w ustnym uzasadnieniu wyroku Sądu Rejonowego. Podkreślił, że pokrzywdzeni, chłopcy poniżej 15. roku życia z patologicznych rodzin, uciekinierzy z ośrodków opiekuńczych, sprzedawali się oskarżonym za pieniądze - od 40 do 100 zł czy alkohol. Sąd ujawnił, że oskarżeni uprawiali z chłopcami seks oralny, wzajemną masturbację, pokazywali im pornografię oraz rozpijali ich.
Sąd poinformował, że niektórzy z pokrzywdzonych w dalszym ciągu uprawiają ten proceder, nie zdając sobie sprawy z zagrożeń. "Te osoby już się staczają, ale wykazują jeszcze prawidłowe odruchy" - dodał sędzia.
Zarazem sąd podkreślił, że dobrowolność kontaktów seksualnych młodocianych nie ma znaczenia dla prawno-karnej oceny czynów oskarżonych, gdyż każde obcowanie płciowe z nieletnim, nie mającym 15 lat, jest przestępstwem. Według sądu, oskarżeni wiedzieli zaś, że mają do czynienia z nieletnimi. Szczególnego napiętnowania wymaga - według sądu - dopuszczanie się tego przez psychologa i księdza, którzy są wśród oskarżonych.
Najwyższy wyrok - 5 lat - dostał działający w branży muzycznej Włodzimierz P. Dariusz B. dostał 3 lata; psycholog z ośrodka szkolno-wychowawczego Andrzej P. - 2 lata; tyle samo co Tomasz D. Ksiądz polskokatolicki Bogusław G. otrzymał karę 2 lat i 10 miesięcy; 70-letni Waldemar T., biznesmen, który powrócił z USA do Polski - 1,6 roku; tyle samo co Wojciech M. Dariusz T. otrzymał karę 1 roku i 8 miesięcy, a Mikołaj S. - roku.
Wyroki wydano bez zawieszania wykonania kary, ale prawdopodobnie tylko niewielu ze skazanych może trafić za kraty, gdyż odsiedzieli już prawie rok w areszcie. Dwóch oskarżonych - psycholog i ksiądz - dostało też 4-letni zakaz pracy polegającej na kontakcie z dziećmi.
Obrońcy zapowiedzieli apelacje. "To nie jest żadna afera; oskarżeni to zbiór zupełnie przypadkowych osób" - przekonywała mec. Elżbieta Orżewska, obrońca Dariusza T. Dodała, że kwestionuje ocenę prawnokarną, bo - jej zdaniem - oskarżeni nie popełnili przestępstwa "doprowadzenia nieletniego do obcowania płciowego". Dała do zrozumienia, że inicjatywa kontaktów seksualnych wyszła od prostytuujących się chłopców.
"Mój klient zaprzecza, że uprawiał seks z określoną osobą" - powiedział broniący Tomasza D. mec. Tomasz Leżański. Wyraził uznanie dla sędziego za to, "że odważył się postawić tę sprawę w nieco innym świetle, niż była dotychczas prezentowana - czyli wskazał na inicjatywę pokrzywdzonych". "Nie mamy do czynienia z ludźmi, którzy nagle wyszli z domu, dotychczas chronieni pod czułymi skrzydłami matki czy ojca, którzy zostali podstępnie sprowadzeni na złą drogę" - dodał.
Prok. Dominika Suchan-Ziembińska przyznała, że wyroki niewiele odbiegają od jej żądań. "Nie przesądzam, czy będzie apelacja; tę decyzję podejmie szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście" - powiedziała.
Prokurator potwierdziła, że nie można mówić, by oskarżeni tworzyli jakiś gang czy klub - jak pisały media - bo "nie działali wspólnie i w porozumieniu". Przyznała, że pokrzywdzeni prostytuowali się i byli zdemoralizowani, ale to nie zmniejsza naganności czynów podsądnych, bo "trzeba pamiętać, że to były dzieci". "Ciężko powiedzieć, że osoba w wieku 11-13 lat może podejmować decyzje co do uprawniania prostytucji; rzeczywiście także rodziny zawiniły niewątpliwie" - dodała. "Interesujmy się tym, co robią nasze dzieci, nie zostawiajmy ich samym sobie" - zaapelowała.
Przypomniała, że toczą się inne procesy o korzystanie z "chłopięcych prostytutek" na Dworcu Centralnym - bo śledztwo podzielono na kilka mniejszych.
Jeden z dwóch oskarżonych, którzy stawili się na ogłoszenie wyroku, powiedział, że teraz sprawa trafi do apelacji, i zarzucił mediom wydanie wyroku przed orzeczeniem sądu.
Proces w tej sprawie trwał od czerwca 2003 r.; toczył się za zamkniętymi drzwiami, dlatego żadne szczegóły nie były wcześniej oficjalnie znane. Na ławie oskarżonych znalazło się 9 mężczyzn. Obrońcy wnosili o ich uniewinnienie. Jesienią 2002 r. wszyscy byli aresztowani; od czerwca 2003 r. odpowiadają z wolnej stopy. W 2003 r. sąd wyłączył z procesu sprawę obywatela Niemiec Wolfganga D., który uciekł z Polski.
Według źródeł zbliżonych do sprawy, część chłopców wycofała się podczas procesu ze złożonych w śledztwie zeznań obciążających podsądnych.
ss, ks, pap
Czytaj też:
Przystań pedofilów (Warszawa stała się drugim obok Berlina centrum pedofilii w środkowej Europie),
Pułapka na zboczeńców (Czy pedofilskie lobby blokuje wprowadzenie prawa umożliwiającego ściganie pedofilów w Internecie?),
Mordercy dzieci (Jedną z największych pedofilskich siatek w Europie zdemaskowali reporterzy "Wprost" i telewizji Polsat),
Pedofile w białych kołnierzykach (Reporterzy "Wprost" i Polsatu ujawniają kolejne powiązania pedofilskiej ośmiornicy),
Obława na pedofilów (W Belgii i Francji trwają śledztwa w sprawie siatki pedofilów zdemaskowanej przez reporterów "Wprost" i Polsatu),
Zmowa milczenia (Pedofilska ośmiornica, wykryta przez dziennikarzy "Wprost" i Polsatu, paraliżuje policję i prokuraturę),
Dzieciołapka Kroloppa (Czy dyrektor Polskich Słowików należał do międzynarodowej siatki pedofilów?),
Słowiki a` la carte (Pedofilskie ekscesy Wojciecha Kroloppa poznańscy urzędnicy tuszowali już 20 lat temu),
Międzynarodówka pedofilów (Pedofile nie powinni korzystać z prawa do zacierania kary i ochrony danych osobowych),
Wakacje pedofilów (Uwaga rodzice: dwie trzecie przestępstw pedofilii zdarza się podczas kolonii i obozów),
Pogotowie antypedofilskie (W czacie z seksuologami prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem i dr. Stanisławem Dulką oraz Joanną Winiarską, koordynatorem programu Stacja, wzięło udział ponad stu internautów),