Pomysł był prosty. Organizatorzy przestępstwa zbierali dowody osobiste od bezdomnych. Często kosztowało ich to butelkę wódki. Potem kolejni członkowie gangu wklejali swoje zdjęcia do dokumentów i dostawali fikcyjne zaświadczenia o bardzo wysokich zarobkach.
Dzięki podrobionym oświadczeniom o zarobkach podstawione osoby otwierały specjalne konta dla tzw. VIP-ów. Usługa ta pozwalała na zaciągniecie wysokich kredytów. - Nawet do 100 tys. dolarów, w zależności od banku, opowiada Maciej Kujawski, rzecznik prasowy warszawskiej prokuratury.
Całą operację zaplanowali Zdzisław W. i Piotr S., biznesmeni związani z Polską Izbą Gospodarczą Ekorozwój. Współdziałał z nimi Adam S. ps. Szrajber, boss gangu pruszkowsko-ożarowskiego. Przekręt nie byłby możliwy, gdyby mafia nie współpracowała z dyrektorkami dwóch oddziałów banków PKO BP i PKO SA. Dzięki pomocy tych kobiet łupem gangu padło co najmniej 26 milionów złotych.
Gang wciągnął w swoje interesy Sławomira Millera, przyrodniego brata byłego premiera. Miller zaciągnął kilka kredytów. Według naszych informacji, pana Millera zgubiła pazerność; usłyszał, że można łatwo zarobić nieściągalny kredyt i załatwił sobie konto za pośrednictwem szefów gangu powiedział "ŻW" jeden z prokuratorów prowadzących sprawę.
Afera z kontami doprowadziła też do upadku biura podróży Dromader. Jego właściciel dowiedział się o możliwości łatwych kredytów ze "złotych kont". Swoim znajomym i rodzinie kazał pozakładać rachunki w oddziałach banków poleconych przez mafię. Kilku pracownikom nakazał podpisanie sfałszowanych dokumentów, dzięki którym stali się posiadaczami VIP-owskich kont. Gdy przyszło do spłacania kredytów, firma Dromader padła, a setki jej klientów straciło pieniądze wpłacone na wycieczki.
Główny akt oskarżenia w sprawie złotego gangu objął na razie 15 osób - organizatorów przekrętu i ich mafijnych opiekunów. Prokuratura ustaliła, że część pieniędzy posłużyła mafii do finansowania produkcji narkotyków.
ss, pap