Nazwiska agenta "Josefa" nie ujawniono, bowiem jak wyjaśniła Birthler, może ono zostać przekazane stronie polskiej dopiero wtedy, jeśli zainicjuje ona odpowiedni projekt badawczy. Powiedziała tylko, że był to obywatel NRD, który pracował na rzecz Stasi na terenie Niemiec i poza ich granicami do połowy lat 80.
Lech Wałęsa powiedział PAP, że domyśla się, kim był "Josef". "Wiem, ale na 100 proc. nie i dlatego nie mogę powiedzieć, bo mnie +przewieźli+ i ja nie chcę kogoś +przewieźć+ i w związku z tym nie mogę tego powiedzieć" - mówił.
Według b. prezydenta, agent o pseudonimie Josef był w jego pobliżu dwu- bądź trzykrotnie. "Wiem, że był przez nas rozszyfrowany" - dodał.
Mówiąc o agentach w swoim otoczeniu, stwierdził, że ich "nie palił". "Niektórych miałem i ich tolerowałem, nawet robotę im dawałem taką niebezpieczną, bo jak mnie +zrobi+, to wpadnie, to się zdekonspiruje. Nie robiłem im przykrości, wolałem wiedzieć kto, niż nie wiedzieć" - wyjaśnił.
Oprócz dwóch zdjęć byłego prezydenta strona niemiecka przekazała IPN m.in. protokoły wspólnych narad, PRL-owskich i NRD-owskich służb specjalnych, dotyczące rozpracowywania przedstawicieli opozycji antykomunistycznej.
Prezes IPN przypomniał, że polscy obywatele mają prawo dostępu do archiwów Stasi w takim samym trybie jak do zasobów IPN, tzn. mogą zgłaszać wnioski o uznanie za pokrzywdzonych. Birthner powiedziała, że w niemieckim urzędzie jest sporo wniosków Polaków, którzy chcą zapoznać się ze swoimi aktami.
Również strona polska przekazała Urzędowi ds. Akt Stasi dokumenty ze swych zasobów. Znalazły się wśród nich m.in.: porozumienie z 16 maja 1974 r. o współpracy między Ministerstwami Spraw Wewnętrznych PRL a NRD, mówiące o wymianie informacji i doświadczeń dotyczących taktyki działania zwartych oddziałów milicji oraz umowa dotycząca rozpracowywania agentów "imperialistycznych służb specjalnych".
Zarówno szefowa niemieckiego instytutu, jak i prof. Kieres podkreślali na konferencji prasowej, że podpisanie umowy jest tylko sformalizowaniem współpracy, która od początku działalności IPN trwa między placówkami.
Zdaniem Birthner podpisanie umowy pozwoli m.in. lepiej poznać metody niszczenia ludzi przez reżim komunistyczny. "Chcemy w naszej pracy przedstawić, jak działała ówczesna władza, jakie były mechanizmy działania partii, aparatu służb bezpieczeństwa" - mówiła Birthner.
Kieres powiedział natomiast, że oprócz wspólnych projektów badawczych instytuty będą sobie pomagać w upowszechnianiu wyników ich badań, wymieniać doświadczenia w zakresie gromadzenia, opracowania i udostępniania dokumentów oraz organizować wspólne konferencje naukowa. Pierwsza z nich odbędzie się już w przyszłym tygodniu w Warszawie.
Historia Urzędu ds. Akt Stasi (którym poprzednio kierował Joachim Gauck, stąd nazywany jest on potocznie Urzędem Gaucka) sięga przełomu lat 1989-1990, kiedy w ówczesnej NRD zakończyło działalność Ministerstwo Bezpieczeństwa, które przez 40 lat gromadziło informacje o milionach osób - głównie o obywatelach NRD, ale także o tysiącach Niemców z RFN oraz obcokrajowcach. Pod koniec swojej działalności aparat ten liczył 90 tys. pracowników etatowych i ponad 170 tys. nieoficjalnych współpracowników.
ks, ss, pap