Lider PO Donald Tusk podważył prezydenckie kompetencje Lecha Kaczyńskiego po jego decyzji zakazującej gejom i lesbijkom organizowania parady.
"Jeśli prawdę mówi prezydent Warszawy Lech Kaczyński, kiedy twierdzi, że nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa warszawiakom z powodu manifestacji kilkuset gejów i lesbijek, to jak chce zapewnić bezpieczeństwo 40-milionowemu narodowi?" - pytał Tusk, kandydat na prezydenta Platformy. Odniósł się w ten sposób do pytania dziennikarzy, czy ma "cichą" satysfakcję w związku z kontrowersjami wokół jego rywala, Lecha Kaczyńskiego związanymi z Paradą Równości.
Zdaniem Tuska, wystarczyłoby wyznaczyć bezpieczne miejsce, zapewnić porządek i ukarać tych, którzy złamią prawo w czasie manifestacji.
Władze Warszawy zakazały w czwartek organizacji w stolicy w sobotę części wieców, organizowanych przez środowiska gejów i lesbijek, uzasadniając to względami bezpieczeństwa - na ten sam dzień i w tym samym miejscu zapowiedzieli manifestacje kibice i Młodzież Wszechpolska - oraz przewidywanymi utrudnieniami w ruchu przechodniów.
em, pap
Czytaj też: Stolica bez wieców gejów i lesbijek