Sam Przewoźnik w środę wieczorem w TVN24 zapowiedział złożenie w czwartek do sądu lustracyjnego wniosku o autolustrację. Pytany, czy złoży również wniosek do IPN o przyznanie mu statusu pokrzywdzonego, powiedział: "W tej sytuacji jaka jest i w tej sprawie jaka jest, IPN nie jest dla mnie instytucją zaufania publicznego. Mówię to z bólem".
Kosiba w rozmowie z PAP podkreślił, że "jeżeli się prowadzi grę polityczną, to można wszystko odczytać tak, jak się chce". "Ja burzy w szklance wody nie wywołałem" - dodał. "Nie wiem w jaki sposób dziennikarze zdobyli informacje, że pan Przewoźnik był agentem" - dziwił się.
Tymczasem w środę wieczorem "Gazeta Wyborcza" opublikowała na swym portalu internetowym oświadczenie Kosiby, które przekazał jesienią 1990 roku do komisji weryfikującej funkcjonariuszy krakowskiej SB. Można w nim m.in. przeczytać: "Moimi TW (tajni współpracownicy mający teczki personalne - PAP) były takie osoby jak (...): 4. Przewoźnik Andrzej" pseud. "Łukasz" nr ewid. 33592 zam. Kraków ul. Kościuszki 21/10".
Kosiba, komentując to, powiedział PAP: "Z tego co pamiętam, pisałem o innych TW, a nie moich, ponieważ pan Andrzej Przewoźnik nigdy nie był moim TW. Możliwe, że pisząc popełniłem przekłamanie". Dodał, że pisząc o Przewoźniku opierał się na informacjach zasłyszanych, podawanych przez współpracowników. "To była notatka pisana w określonym celu, wymagająca weryfikacji. Nie jest to przecież dokument IPN" - powiedział.
Tymczasem Zbigniew Fijak, który 15 lat temu otrzymał od Kosiby materiały m.in. na temat Przewoźnika, powiedział PAP, że informacje zawarte w notatce łatwo można sprawdzić. "Oprócz nazwisk, pseudonimów i adresów podany jest (w niej - PAP) numer ewidencyjny tajnych współpracowników. Wystarczy je sprawdzić w zasobach IPN i wszystko będzie jasne" - dodał. "Wystarczy, że prezes IPN Leon Kieres to zrobi".
Podkreślił też, że nie dziwi go, iż Kosiba wycofuje się z informacji podanych w notatce, jakoby Przewoźnik był jego tajnym współpracownikiem. Nie chciał jednak tego komentować.
"15 lat temu dał mi materiały, które przekazałem ówczesnemu wiceministrowi (spraw wewnętrznych) Krzysztofowi Kozłowskiemu, i które trafiły do IPN. Zachowałem sobie ich kopie. Była tam informacja o panu Przewoźniku i pięciu agentach w PAN, których nazwiska nigdzie nie padły. To kiedy mówił prawdę? Teraz czy wtedy?" - spytał Fijak podkreślając, że prezes IPN łatwo może to zweryfikować.
ss, pap